niedziela, 14 września 2014

Bye Bye Kochane

Ohayo!



To już jest koniec.
Tego bloga.
Ten. Za każdą cenę.
Wszystkie były w jakiś sposób związane z aną.
Nie chcę tego.
Nie chcę mieć z nią wspomnień.
Muszę odejść.
Muszę a nawet mogę.

Nie potrzebujecie any dziewczęta.
Uwierzcie.
Bez niej jest łatwiej.
Piękniej.
Świat ma barwy.
Nie żyje się w ciemności.
Macie tylko jedno życie.
Na prawdę chcecie je zniszczyć przez głodowanie?
Nie lepiej żyć i życie to wykorzystać?


Żyje się w świetle.
Nie pozwólcie by ana wami zawładnęła




Kocham Was :*
Trzymam kciuki żebyście z tego wyszły =]

poniedziałek, 8 września 2014

Bez tytułu

Ohayo!


Ile to już razy zabierałam się do napisania tego postu? Nie zliczę. Poniedziałek tydzień temu był dobry. Reszta dni włącznie z dzisiejszym to porażka. Dwa razy prawie dobiłam do 1200 kcal. Reszta to 700-1000kcal. Ale mój mózg nie daje mi spokoju. Będziesz gruba... Jedyny plus? Każdego dnia trenowałam. Dziś tylko dzień regeneracji. Hula-hop daje w kość. Dosłownie. Mam pięknego siniaka na biodrze, serię na drugim i parę na nogach. W czwartek kręciłam ok. 40min.  Za dużo kcal za mało ćwiczeń. To takie męczące.
Dlaczego nie mogę być normalna? Dlaczego nie mogę zjeść głupiej kostki czekolady bez wyrzutów sumienia?
Bo jesteś gruba. Zawsze byłaś i zawsze będziesz.

Wrzesień. Zawody w piłkę nożną. Czy pani na prawdę nie weźmie mnie nawet do rezerwy?
Zbyt dużo myśli. Zbyt dużo strachu. Zbyt dużo emocji.
Za dużo kalorii.

Nie mogę wrócić do tego toku myślenia. To mnie zabije.
To już mnie zabiło, ale we wnętrzu.

Dzisiejszy dzień pozostawiam w przeszłości.
Jutrzejszy zacznę dwoma godzinami w-f-u. Niech mnie pocałuje gdzieś. Jak nie chce mnie w składzie ja nie mam zamiaru jej prosić. Powie, że jestem ok. Powie, że mnie nie ma, w myślach ją rozszarpię, ale zachowam kamienny wyraz twarzy. Zgiń. Albo nie. Żyj i patrz jak staję się gwiazdą.

Jutro również babcia przyjeżdża na cały dzień. Jaki mam plan?
Szkoła. Wracam do domu i odrabiam lekcje. Wsiadam na rower i jadę do koleżanki. Wracam. Trening. Godz. ok 19 babcia jedzie. Bye bye.

Nie jestem już Twoją małą dziewczyneczką
Pogódź się z tym
Jestem wredna
I dobrze mi z tym.

Trzymajcie się. Obiecuję, że od jutra będę komentować =]

poniedziałek, 1 września 2014

Wrześniowe postanowienia

Ohayo!


Dziś początek roku. Gminna Inauguracja? Na co to komu. Najpierw spotkanie z wychowawcami. Tia. I znowu zmienili nam klasę. Teraz jesteśmy na samej górze. Schody parę razy dziennie? Wyzwanie przyjęte.
Potem odbyła się Msza Św. na której było masę narodu (czyt.: Chyba z 10 szkół z gminy). Powiedziałam B., żeby po Mszy wyszedł i na mnie czekał. Co jak co ale godzinnej części artystycznej to ja nie miałam zamiaru słuchać. Poszedł. Niektórzy gimnazjaliści chcą wychodzić. Nauczyciele ich łapią i sadzają z powrotem. Mi udało się wyjść, ponieważ B. wyszedł a ja "muszę go pilnować" :D



Już jutro 'pierwszy dzień' i 7h w planie. Eh. Nic co dobre nie trwa wiecznie.

Moje wrześniowe postanowienia?
(Mam nadzieję, że będzie widać dobrze)



I jeszcze kolejna akcja: Fit Foto Wyzwanie

Jeśli jesteście ciekawe, to biorę udział a zdjęcia codziennie będę publikowała tutaj: http://zszywka.pl/u/Chaotyczna_Istotka/fit-foto-wyzwanie-wrzesien-1752494.html
Na blogu dodam w każdą niedzielę z całego tygodnia.

Jak na razie to jest Dzień 1: Woda

Bilans:
Trochę za mały.

Ćwiczenia:
- 30s. wall sitting
- 60 brzuszków
- 120 przysiadów
- 300 podskoków na skakance
- 8minute legs
- MuffinTop Workout
- 10 min. Hula-hop

Na dziś tyle.

Trzymajcie się...
... I powodzenia w szkole =]

sobota, 30 sierpnia 2014

Co się działo jak mnie nie było?

Ohayo!


27.08
Calusieńki dzień w mieście. Spotkałam koleżankę z rekolekcji, niestety nie było czasu zamienić z nią nawet słówka. Ekhm. Spotkałyśmy się. Trochę naciągany termin. Byłam w galerii a dokładnie to wychodziłam z rossmana i ona przechodząc uszczypnęła mnie i powiedziała 'cześć' ja odpowiedziałam 'hej' i poszła dalej xd
Byłyśmy z mamą w 'papierniczaku' to taki magiczny papierniczak w którym jest (prawie)wszystko. Kupiłyśmy swa hula-hop. Wydatek? 10zł. Po powrocie wypełniłam je piaskiem. (Ała)

28.08.
Pojechaliśmy do babci żeby ścięła B. włosy. Miał taką szopę, że ja nie mogę. Chociaż teraz nie wygląda lepiej (xd).
Przytula mnie. Odsuń się. "Moja 'Hana'" Mówi. Dawno się mnie wyrzekłaś? Sztywnieję w jej ramionach. A w głowie krzyk Puść mnie żesz w końcu!
Nie nadajemy na tych samych falach.
Żeby babcia 'lubiła' trzeba wybrać którąś drogę. Albo milczeć i przytakiwać, albo się podlizywać. Obie opcje w moim wypadku nie wchodzą w grę. B. wybrał drugą ścieżkę i wyjątkowo dobrze na niej sobie radzi. Ja bym tak nie mogła.
~~ . ~~
Swoją drogą oglądaliście Niezgodną? Super film polecam. Ale o co mi chodzi. Robiłam sobie test do której frakcji bym pasowała. TEST FRAKCJI Wyszło mi, że jestem uczciwa. Swoją drogą, ciekawi mnie jakich Wy jesteście frakcji. Ciekawe czy wśród nas jest ktoś niezgodny ;)



Nie mogłabym podążyć żadną z tych dróg. Nie warto. Nie wiem czy ona kocha mnie na prawdę, czy udaje. Wiem, że się mnie wyrzekła. I tyle mi wystarczy.
~~ . ~~
Nie byłabym sobą, gdybym odwiedzając babcię nie odwiedziła cioci. Ostatnie sytuacje dość komplikują sprawę, ale z pomocą przyszedł mi tatuś, który powiedział żebym poszła po butelki do cioci (butelki po wódce na sok malinowy :D ) Ciociu, ciociu. Dlaczego mam wrażenie, że tylko ty stamtąd mnie kochasz? CiociaA zrobiła mi herbatkę owocową. Przyszła mama, pogadały z ciociąA i ciociąM. Dostałam od cioci M słoik miodu i siatkę gruszek. Wszystko z własnego podwórka.

29.08
Od jakiegoś czasu mam konto na zszywce. Znalazłam tam Różową Klarę i jej super akcję, o której pisałam. Pozwoliłam sobie pobrać obrazek, ale Klara już o tym wie :)

Jest to wyzwanie skakankowe, o którym można przeczytać TUTAJ


Cytując: "Zasady są proste 1 skok na skakance równa 1 km naszej wirtualnej podróży. 
We wrześniu odbędziemy podróż 13 842 km. Dla osób, które ukończą trasę przed końcem miesiąca jest bonus w postaci dodatkowej trasy 8805 km. "
Więc dziewczęta, we wrześniu łapiemy skakankę i wędrujemy po Europie!

Wczoraj również spędziłam zdecydowanie większą część dnia na dworze. Na robieniu z mamą skalniaka. (Ładowałam głazy na taczkę i woziłam) oraz na malowaniu desek (okropnie prosta z pozoru praca a krzyż bolał mnie bardziej niż przy skalniaku). Przez to nie zrobiłam przysiadów. To nie był dzień regeneracji. Dzień regeneracji był w środę. Przełożę to na dziś. Czyli 120 przysiadów. Na samą myśl o tym czuję przerażenie. Ale to już prawie połowa. Nigdy w wyzwaniach nie byłam tak daleko. Zawsze mi się nudziło i przerywałam. Ale teraz tego nie zrobię. Muszę dać radę! :)

30.08.
Innymi słowy dziś. Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale cały dzień jestem na internecie. Serio od 8rano do teraz(15:25) z krótkimi przerwami (obiad, pilnowałam chwilkę S.). A jak napiszę tego posta to załadowała mi się "Kraina Lodu" szkoda, że mogę obejrzeć tylko 52min. Ale muszę zrozumieć czego wszyscy tak się podniecają tą bajką i Elsą (?). Później pójdę dokończyć porządki i może pomęczę jeszcze trochę Wichrowe Wzgórza, ale nic nie obiecuję. Gdyby tej książki nie było na Liście, to dawno bym z niej zrezygnowała.
Trochę dłużej o tym co planuję na wrzesień będzie jutro.

Trzymajcie się =]

piątek, 29 sierpnia 2014

Poprawię się

Ohayo!

Dziś krótka notka.

1. Internat powrócił z zaświatów do krainy żywych.
2. Nie liczyłam kalorii (przynajmniej teoretycznie. Mój umysł robi to jakoś podświadomie, aczkolwiek staram się wypierać ten fakt ze świadomości).
2. Nie myślcie, że nie ćwiczę. Każdego dnia wykonuję wszystko co miałam zamierzone. Dziś nie zrobiłam wszystkich przysiadów, ale o tym więcej jutro.
3. Idzie wrzesień i znalazłam fajną akcję, o której powiem Wam jutro.
4. Nadgonię Wasze blogi.


I mam prośbę, jeśli mnie obserwujecie a ja Was nie, to zostawcie mi swoje linki, bo niektórzy są zalogowani przez google, a zresztą, mój laptop nie ogarnia słowa 'przekierować' i  się zawiesza. Proszę ponieważ znowu mi się coś zrobiło z główną stroną i mi nie wyświetla -_-"

No nic.

Kocham Was <3



wtorek, 26 sierpnia 2014

Żyję i cieszę się z tego

Ohayō!


Przybyłam powiedzieć, że jeszcze żyję. I poinformować, że kalorie mnie nie zabiły :P

22.08. ~1200kcal + ćwiczenia
23.08. ~ 900kcal + ćwiczenia
24.08. ~ kontrolowane x kcal + ćwiczenia
25.08. ~ 600kcal+ ćwiczenia

26.08
- sałatka owocowa- banan, jabłko, arbuz, maliny ~250kcal
- troszkę bigosu(czy kapusta z marchewką+ koncentrat pomidorowy to bigos?) - bardzo, bardzo, bardzo mocno zaokrąglając ~ 200kcal
- inka z mlekiem - 35kcal

Ćwiczenia:
- 10 pompek
- 100 przysiadów
- 100 nożyc
- 100 motylków
- 100 skrętoskłonów
- 8 minute legs

Wybaczcie, że tyle nie pisałam. B. znów aktualizował WOT-a i internet działa tak: -            -           -          -
Dziś troszkę przyśpieszył więc wzięłam się do dzieła.
Zbliża się początek roku. Nieeeeee.
To co dobre, szybko się kończy.

~~ . ~~

"Kalorie nie zabijają" powtarzam to przed każdym posiłkiem, a mimo to czuję na odwrót. Nie mogę jeść. Muszę jeść. Każdego dnia toczę walkę. Walkę z samą sobą. Wypijam hektolitry herbaty i topię się w książkach. Właśnie mam kaca książkowego.


Właśnie dziś skończyłam czytać "Piękne Istoty" i ogólnie ahhh♥ Na prawdę. Ale dam wam radę. Zacznijcie od pierwszej części przez drugą do trzeciej, bo kolejność 2,3,1 nie daje takiego efektu :P

Jestem głodna, ale nie będę już dziś jeść. Na jutro przewiduję jogurtowy dzień więc spokojnie dotrę do 800kcal. 800jogurtowych kcal jest good. Jest dobrze. Jest dobrze.
Sama w to nie wierzę.
Prowadzę zeszyt...
Byłam dziś u przyjaciółki. U tej co znalazła ASK-a przez co zawiesiłam starego bloga. Wie, że się odchudzałam, i chciała żebym jej o tym opowiedziała. W moim zeszycie pojawił się wpis "Jak mam jej powiedzieć, że tkwiłam po uszy w ed, skoro sama w to nie wierzę? Jak mam jej powiedzieć, że jadłam malutko kcal skoro tylko parę razy stosowałam głodówki? Przecież ja nie miałam ed. Nigdy. Więc po co robić tyle szumu, wokół czegoś, czego częścią nie byłam? Ja i ed. Dobre sobie. Więc jak jej powiedzieć, że mam ed, skoro w to nie wierzę?"
I byłam u niej. Nic nie mówiłam o odchudzaniu, a ona nie naciskała. 
Jest chyba moją jedyną przyjaciółką w realu. Nie wiem jaki dać jej inicjał. Może "BF" od "best friend"? Dałabym jej "P" ale "P" jest zajęte :P Zresztą nie ważne. BF jest dobre.
Tylko 2h, nawet nie wiem kiedy minęły. Opowiedziałam jej tak dużo, a tyle jeszcze pozostało do powiedzenia. Posłuchałam jej opowieści, ale wiem, że mogłaby opowiadać dłużej. Kiedy następny raz się spotkamy by pogadać? Nie wiem. Wiem, że taka okazja nadarzy się za tydzień gdy będziemy wracać do domu. Co z tego, że wracając z nią dokładam pareset metrów do drogi do domu? To z korzyścią dla mnie. 

~~ . ~~

Jedziemy jutro do miasta. Ostatnie zakupy przedszkolne (haha przed szkołą w sensie że) muszę sobie kupić litrową butelkę na wodę nie wiem czy jest w bi.dronce ale na pewno widziałam w l.dlu. Oprócz tego parę innych nie związanych z tematem. Krem na celulit, albo wygładzająco-regenerujący, maseczkę do cery tłustej i mieszanej. Spodnie?. Nie, jednak nie.

Ostatnio robiłam porządki w szafie. 1/2 już za mną. "Odłożyłam" rzeczy za małe, za duże i brzydkie. Nie wiem jak w niektórych mogłam chodzić jeszcze te parę miesięcy temu. Z drugiej strony, nie wiem jak w niektórych mogłam NIEchodzić uznając, że jestem do nich za gruba, skoro teraz myślę, że leżą na mnie całkiem całkiem, a widzę, że w czerwcu miałam lepsze wymiary. Ach. Niezbadane są tajemnice ludziej psychiki.

Nie wiem czy jutro napiszę. Mam całą listę do zrealizowania przed wtorkiem. Przecież to aż cały tydzień.
Pozwólcie, że ją tu sobie zapisze, żebym o wszystkim zapamiętała :)

- dokończyć sprzątanie w szafie
- podpisać zeszysty
- ... i książki
- pomyśleć nad planem na wrzesień i rozpisać
- przeczytać "W sidłach anoreksji", "Anna Balerina" i "Opowieści z Narnii"
- 'przemeblowanie' na biurku
- niedziela: - uprasować ubranie
- nd. pomalować paznokcie
- pn. - przeżyć spotkanie z DZ  (tą dziewczyną, z którą siedzę w ławce. Czytelnicy z poprzedniego bloga chyba powinni wiedzieć jak za nią (nie)przepadam)
- jedziemy do cioci - ♥

Właśnie. DZ mi ostatnio napisała "Hej, co słychać" Możecie powiedzieć, że postępuję chamsko, ale nie będę jej odpisywać.  Te dwa lata, te wspomnienia. o nie! Uwierz, tak milusio już nie będzie. W tym roku mam zamiar zawsze być przygotowana na każdą okoliczność, co za tym idzie- nic od niej nie pożyczać. A jeśli przez ten cały rok znowu nie będzie nosić swojego picia, to wymyślę jakieś zapalenie dziąsła i nie będę jej dawać. Jeszcze tego brakuje żebym spijała jej zarazki. 

 Pomińcie ten akapit jeśli nie obchodzi Was moje życie prywatne.
Pamiętacie jak mówiłam, że moi krewni się rozsypują? Obóz cioci wyciągnął do babci i dziadzia rękę podając gałązkę oliwną. Co zrobił dziadzio? Wziął gałązkę, podeptał i spalił a na rękę napluł. Innymi słowy, nie poszli do cioci i wujka na rocznicę ślubu, na którą DOSTALI zaproszenie. 
Właśnie w związku tym mamy się wybrać do cioci (miejcie na uwadze, że jak piszę do cioci mam na myśli cioci i wujka a jak do babci to do babci, dziadzia i chrzestnej) żeby złożyć życzenia itp. Dlaczego bardziej zależy mi na ludziach z trzeciego pokolenia krwi niż drugiego (według mojego liczenia pokoleń)?
Dodatkowo moja babci jest chora na pewną chorobę, którą zawsze lekceważyła. Teraz leży i obawia się konsekwencji. Nigdy za nią nie przepadałam, co nie znaczy, że chcę żeby odeszła. Przez wzgląd na mamę, którą kocham byłabym gotowa znieść babcię jak długo mama będzie tego chciała.
Chrzestna zadręcza mnie telefonami. Dzwoni i gada o Pan-Bóg-jeden-wie-czym przez pół godziny. I mówi "No dobrze, już nie będę Ci dupy zawracać" i nawija przez kolejne 10min. Jak ja nie znoszę czegoś takiego. Ślęczy ze słuchawką przy uchu i "Lachahaaha...Ta zakonnica spadła z rowera i znowu wsiadła... Co ten żandarm robi... No nie i znowu ta zakonnica" Gada i nie może zrozumieć, że ja mam to gdzieś. A uczucie irytacji dodatkowo potęguje fakt, że rozmawiając z nią przedemną leżała otwarta książka i to na jedym z lepszych momentów a musiałam słuchać jej komentarzy aż powiedziałam "Telefon mi się rozładowywuje" I na tym się skończyło (pomijając jeszcze 5 min. "No dobra to kończę" podczas których nie mogła skończyć"

Tak piękny dzień. Zniszczony jedzeniem. Żałujsz, że wogóle coś dziś zjadłaś. Nie. Żałujsz bigosu i nadmiaru sałatki. Wcale nie. Zjadłam ile potrzebowałam. Obejrzyj się w lustrze. Gruba, gruba, gruba. Nie, nie, nie. Czemu nigdy nie dodasz tu swoich zdjęć? Oprócz tego, że jesteś gruba i brzydka, to nie ma żadnego większego powodu? Ah wybacz. Te dwa w zupełności wystarczą. Nie wierzę w ani jedno słowo. Nie musisz. Przecież wiem, że tak uważasz. Jesteśmy jednością. "W jasności jest ciemność i w ciemności jasność" - "Istoty Ciemności" 
I w tym momencie głosik na zawsze zniknął z głowy schizofreniczki, pojawiła się tęcza i wszyscy żyli długo i szczęśliwie.

Niestety happy end po jednej bitwie jest tylko w filmach
Rzeczywistość, jest inna
Rzeczywistość zadaje ból. Rani
Ale nie można zapomnieć
Że są również szczęśliwe mometny
Gdy po prostu chcę się żyć
I spełniać marzenia

Chcę być normalna. I każdego dnia robię drobny kroczek w tą stronę. 



Na koniec z całego serca dziękuję Wam wszystkim za komentarze, które przeczytałam, i które poprawiły mi nastrój i utwierdziły mnie w decyzji.

Przepraszam obserwatorów, że nie wszystkich ich obserwuję. Muszę poczekać aż internet będzie się nadawał do załadowania czegoś więcej niż jedna karta (po 2min. oczekiwania)

いろいろとありがとうございます
[Iroiro to arigatōgozaimasu]

czwartek, 21 sierpnia 2014

Na drodze do zdrowia?

Ohayo!


Jak w tytule. Tak często zmieniam zdanie. Narazie działam bez konkretnego planu. Plan diety mamy? Mówiłam, że ona długo nie wytrzyma. W jej pracy ciężko o jakąkolwiek stałość. Ale ja nie o tym. Dalej jestem w szoku postojem wagi. Oczywiście szoku pozytywnym. W moim mózgu było zakodowane 800kcal=za dużo = nie chudniesz= tyjesz. A teraz na moich oczach dokonuje się równanie 800kcal = dalej poniżej zapotrzebowania = i tak chudniesz. I ogólnie w mojej głowie zrodziła się myśl:
Wszyscy obiecują, że wyjdą z niskich bilansów. Nikt nie wychodzi. Wszystkie boją się, że przytyją. Ktoś musi być tą pierwszą. Dlaczego nie ty? Z 500kcal wskoczyłaś na 800kcal i nic się nie stało. No dobra, te 0,5kg to jest mrugnięcie okiem. Pomyśl. Jesteś w tym od października 2013r. Co osiągnęłaś? Ważyłaś 50kg na starcie. Powiedzmy sobie szczerze. Tylko nogi miałaś wtedy chudsze. Odrobinkę. To dwa/trzy tygodnie 8minute i pstryk już jesteś lepsza. Do jakiej wagi doszłaś przez te 10miesięcy 58kg? Aplauz. Jestem dumna. A teraz pomyśl tak szczerze. Wiesz dlaczego tak się stało? Bo za mało się starałaś? Nie kochana. Popadłaś w krąg. Malutko, umiarkowanie i bardzo dużo kcal. Czasem wplatałaś tam głodówki. Teraz już prawie tydzień jesz 800kcal. Czasem ciut więcej. Czujesz różnicę? Czuję. Kiedy? Gdy włączam radio i chcę tańczyć. Patrzę w lustro i nie widzę obrzydliwej besti. A co widzisz? Widzę dziewczynę. Z ciemnymi włosami do ramion i niezidentyfikowanym kolorem oczu. Gdy na nią patrzę wkrada się myśl "Lepiej by wyglądała, gdyby schudła". Ale wtedy drugi głos mówi: "I co jej to da?" Schudnięcie i taki tok myślenia nic mi da. Muszę pracować nad sylwetką. 

Kto się ze mną założy, że przy wadze 45kg i tak uważałabym się za 'zbyt grubą'?
Pewnie nikt, bo to zbyt oczywiste, a każdy zna już ten scenariusz.

A więc. Co ja widzę w twej przyszłości... To znaczy kiedy? Gdy skończysz pisać posta i aż do końca Twojej przygody, aż osiągniesz swoje cele a ten blog zmieni się w dziennik. Dziennik szczęśliwej dziewczyny, która wygrała życie. Bo balansowała na krawędzi życia i śmierci. Ale ktoś ją popchnął. Popchnął, i dzięki tej osobie poślizgnęła się na granicy i wpadła w życie. A teraz mi nie przerywaj. Widzę dietę. od 800 do 1000kcal. Maksymalnie 1200kcal minimalnie 700kcal. I widzę ćwiczenia. Oczywiście wyzwanie. Te 30 dni. To miesiąc próby. Miesiąc pracy nad sobą. Miesiąc trudu i łez. Ale również mam nadzieję, miesiąc zwycięstwa. Miesiąc, który wniesie do Twojego życia doświadczenie.
Wiem, że będzie ciężko. Wiem, że przez pierwsze dni waga może skakać. Wiem, że będziesz cierpieć, ale wiem również, że dasz radę. A pewnego dnia. W szkole. Na długiej przerwie. Zjesz drożdżówkę. Tak słońce, tą pyszną drożdżówkę, do której Twój tato dodaje jakiejś magii. Wiem, że teraz ta wizja napawa Cię przerażeniem, i wiem, że z czasem to uczucie zgaśnie.

Nie napiszę, że mam łatwiej niż Wy. Nie napiszę, że nigdy nie byłam w tym tak głęboko, bo tylko ja wiem co się działo w mojej głowie. Tylko ja wiem jak czekałam do późnej nocy aż wszyscy zasną by wykonać swoje ćwiczenia. Jak wychodziłam z domu, gdy babcia gotowała. Jak okłamywałam rodziców mówiąc "Byłam w szkole na obiedzie". Bo dotarło to do mnie dopiero teraz. Okłamywałam ich przez prawie cały rok a nic mi to nie dało. Nic? Och przepraszam. Mam tylko parę blizn na udzie, z najgorszego okresu, o których wiem tylko ja i może niektórzy wtajemniczeni. Pamiętam moje paznokcie, łamiące się przy lekkim uderzeniu i rozdwajające przy pierwszej lepszej okazji. Pamiętam włosy, których niezliczone ilości wyciągałam dziennie ze szczotki. Oraz pamiętam siłownię. Pamiętam Ko (taka jedna koleżanka z klasy którą lubię) "Hano, starczy Ci bo padniesz" "Jeszcze tylko minutka" A to była bieżnia. Minutka zmieniła się w dwie, a dwie w trzy, aż licznik pokazał 200spalonych kalorii. Po czym zeszłam i pociemniało mi przed oczami. Ile wtedy wynosiły moje bilanse? 500kcal było barierą nie do przebicia. Niczym w Gothic'u (taka gra) próbujesz przejść przez barierę, razi Cię prąd. Proste równanie, nie możesz iść dalej, nie możesz jeść więcej. 

Nie napiszę, że mam łatwiej. Każdy ma tak samo trudno. Niedowaga nie oznacza anoreksji. To choroba psychiczna. Możesz być otyły klinicznie i ją mieć.

Pamiętajcie, że najtrudniej jest wykonać pierwszy krok.




*DDDDZ* *Drobna Dopiska Dla Dobrego Zrozumienia*
Zabrzmiało to jakbym chciała odejść.
Hahaahahaahhaahahahah
Tak łatwo się mnie nie pozbędziecie ;)
Dalej daleka droga przedemną, ale najtrudniejszy kawałek już przeszłam. Przekroczyłam barierę.

Bilans:
- 1/3 woreczka ryżu brązowego (110) z jogurtem(165)
- dwa wafelki(8) + 2x pół plastra sera(40)
- 1/3 woreczka ryżu brązowego(110) z warzywkami na patelnię(nie oszukujmy sie w praktyce to na opakowaniu pisało "Zupa jarzynowa" xd co nie zmieni faktu, że potraktowałam to jako warzywka na patelnię(60)
- jabłko(40)
Razem: 533kcal
Ale dzień się jeszcze nie skończył :P Jeszcze mam w planach
- kawa z mamą(tak na prawdę to z mlekiem, a inka to nie kawa, a wypiję ją z mamą, w sensie w towarzystwie mamy)(30)
- wafel(40) i reszta jogurtu(165)
Razem: 768kcal
Nie dobiję. Trudno. Wybaczam sobie. Jutro zaszaleję.
Tia. Jutro Harry w tv. Jak przestanie padać to pójdę na ogród wykopię sobie kartofli i marchewki i je sobie upiekę. Będę miała chipsy ^^ A przynajmniej (nie)żałosną podróbkę, tego jakże kalorycznego przysmaku.

Ćwiczenia:
- 10 pompek
- 40 nożyc
- 50 brzuszków, przysiadów i motylków
- 100 unoszeń i skrętoskłonów
- 8 minute legs


B. praktycznie nic dziś nie zjadł. Kanapkę z serem(120) i kopytka(75) a mama nic mu na to. Głupi bachor. Dlaczego tylko mnie pilnują z jedzeniem. Stop. Pilnowali. Li. z jedzeniem. Głupie dziecko, głupie. To, że wczoraj rzygałeś nie znaczy, że dziś masz nic nie jeść.

Oddychaj. Co on Cię obchodzi? Ma bardziej widoczne obojczyki i wystają mu łopatki. On ma 11lat. Jego budowa się jeszcze zmieni. Jest szczuplejszy. Masz bardziej płaski brzuch. On waży 40kg. On jest dzieckiem. A ty. Ty w sumie też jesteś jeszcze dzieckiem, ale walczysz o wspaniałą sylwetkę. A co jeśli on się świadomie głodzi? Serio? B. świadomie głodzi? Nigdy nic nie wiadomo. Idź lepiej wypij tą kawę. Inka to nie kawa. I tu się zgodzę.

~~ . ~~

Jeszcze takie małe info: Do ludzi którzy mają moje gg. przez jakiś czas mnie nie będzie na nim. Mam gg w telefonie. Na którym aktualnie nie mam pamięci systemowej (o co chodzi, praktycznie nic na niej nie mam -_-") i nie mogę zaktualizować tej właśnie aplikacji.

Niech moc będzie z Wami.
(O 19 Gwiezdne wojny)
(-_-"" Masz prawie 15 lat)
(I czo z tego?) :D