sobota, 28 czerwca 2014

Już mnie nie ma, ale wrócę

Ohayo minna!


Post zaplanowany 27.06.(wczoraj) opublikowany automatycznie o wyznaczonej godzinie.

Jest 16:00, jestem już na rekolekcjach. Pisałam tego posta wczoraj, zeby wyjaśnić parę spraw, o których zapomniałam :P Tak skleroza nie boli.

Wczoraj po rozdaniu świadectw zostaliśmy w klasie bo wiecie, trzeba rozdać nauczycielom te kwiatki, ale cóż to, w tym roku rozdajemy ptasie mleczko? Niektórych nauczycieli nie było, więc Wychowawca, powiedział żebyśmy to zjedli, bo co się będzie marnować. I dlatego zjadłam te pare. Po rekolekcjach odstawiam słodycze. Będziecie mnie pilnować ;) Ogólnie to Wychowawca poczęstował nas swoją bombonierką, którą dostał od kogoś z nas, gdy powiedziałam to mamie stwierdziła, że mamy prawdziwego wychowawcę. Powiedział nam, że nie trzeba było nic mu kupować i nas jeszcze poczęstował, pomimo iż sam ma dzieci. Inni nauczyciele nawet nie dali swoim klasom popatrzeć na te wszystkie słodkości. Nasz Wychowawca to taki wyluzowany człowiek, jeśli można tak powiedzieć.

Jeśli będę miała WiFi postaram się napisać parę słów, chociażby "Wszystko ok. Jeszcze żyję. A co u Was?" Choć już dawno stwierdziłam, że pytanie "Co u Was?" jest bez sensu, bo Was odwiedzam i wiem co się dzieje.

Kolejna sprawa, chcesz żebym Cię obserwowała, bo jeszcze tego nie robię? Zostaw mi swój adres. Niektórzy zostawiają komentarze przez google+ a ja serio nie ogarniam jak się przez to przebić. Jak będziesz zostawiać komentarze, to też na pewno Cię zobaczę. A nie co to jak niektórzy, z imienia nie wymienię, narzekają, że nikt ich nie komentuje jak sami nic nikomu nie piszą.








Możecie zostawić ten post bez odzewu :)
Musiałam wyjaśnić tylko te parę spraw
A więc już mnie nie ma, ale wrócę i dalej będę Was męczyć :D
Zostawiam Was z piosenką, która ostatnio do mnie przemawia.



*Britt Nicole "When she cries


Edit. 28.06. 10:08
Boję się. Boję, że coś pójdzie źle. A co jeśli się będą śmiać z mojego bagażu? Mam walizkę, torbę, śpiwór, zgrzewkę wody, poduszkę, koc.
Ale powiem Wam, że świadomość, że tu jesteście mi pomaga.
Dziękuję Goździkowi za wczorajszą wiadomość na ask'u, pomogła :)
Będę tęskniła za Wami

Sayonara =]

Sayonara =]

piątek, 27 czerwca 2014

Już po wszystkim :)

Ohayo minna! (Cześć Wszystkim!)


Już po wszystkim. Po całej tej szopce z rozdaniem świadectw. Prawie 5,2 ach, skromna Ile razy jeszcze się pomylę i będę pisać ChI, po czym zorientuję się, że to już nie ten blog? skromna Hana. Nie mogę wytrzymać, jak mogę omijać życie prywatne? Już nie mogę. Tyko to się dzieje. Stare inicjały? Nie. Muszę wymyślić jakieś nowe. Kto zna mnie z tamtego bloga może pamięta dziewczynę z którą siedziałam w ławce? Tą przewrażliwioną na punkcie ocen, nazwiemy ją DW. No więc ona miała niższą średnią ode mnie. Potem stałam na korytarzu, wszyscy aż przyjdzie wychowawca i otworzy drzwi, a ona biegnie do mnie przez korytarz i się drze "Moje gratulacje" i wyciąga do mnie rękę. Niedojrzała, dziecinna. Ale czy mi ją oceniać? Nie lubię jej. A muszę sprawiać wrażenie, że jest na odwrót. Mam coś takiego jak honor, więc jeśli mi coś powie w "sekrecie" to nikomu nie powiem, ale sama nic jej nie powierzę.

Bilans:
- jogurt 7zbóż i kromka pieczywa chrupkiego
- pare kawałków ptasiego mleczka
- 2x kromka chleba, plaster szynki i sera
- jabłko
Na 100% coś jeszcze zjem, mam ochotę na BigMilka, a czemu nie? Waga dalej wskazuje 54/55kg. Ustabilizowała się na moją korzyść. Powiem Wam szczerze, że jem ile chcę. Zaszła zmiana, bo bez wyrzutów. Mogę sięgnąć ręką po normalność, ale jej nie chcę. Na rekolekcjach będę jadła, ale bez przesady, potem jak wrócę HSGD (+ Ćwiczonka z Holiday Challenege). I bardzo mnie ciekawi czy dam radę schudnąć do poczatku roku szkolnego do 45kg, no ewentualnie 47kg.
Kto jest bardziej doświadczony ze stratą wagi? Dałabym radę?

Ćwiczenia:
- 10 pompek
- 20 wiosełek
- 50 nożyc i motylków
- 60 przysiadów
- 150 brzuszków
- 200 skrętoskłonów i unoszeń
- 8 minute legs
- ćwiczenia na thin gap

Zaraz pójdę sobie pokopać piłeczkę <3 aczkolwiek do ćwiczeń tego nie wliczam ^^




Trzymam Was za słowo, że o mnie nie zapomnicie.
Jutro już nie będzie notki, jeśli tam będzie WiFi, to wejdę przez telefon, i popatrzę co u Was. Wracam 15.07.. Kocham Was jak rodzinę, i wiedzcie, że będę tęskniła :*



Kochane:
Życzę Wam udanych wakacji, żebyście nie tylko wypoczęły, ale także osiągnęły swoje cele, i żebyście nie były dla siebie zbyt ostre.
Pamiętajcie, każda z Was jest piękna i wyjątkowa


Będę za Wami tęsknić
Wasza Hana Kaosu (Kwiat Chaosu) =]



czwartek, 26 czerwca 2014

Tak sobie myślę

Ohayo!


Tak sobie myślę, czy nie zawiesić bloga, choć w sumie jeszcze tylko jutro, więc nie. Jednak nie. Ale mogłabym nie pisać. Moje posty i tak nic nie wnoszą do waszego życia, a moje bilanse muszą kuć was w oczy. Jedyne co jeszcze podciągam na prostą to ćwiczenia. Tak. Z tego w sumie jestem zadowolona.

Bilans
- owsianka- 193kcal
- 10 cukierków- 420kcal
- jogurt- 187kcal
- pare łyżek sałatki owocowej (no dobra: pokrojonego w kostkę arbuza, zmieszanego z jabłkiem- 50kcal
- BigMilkBanbi - 170kcal

Ćwiczenia:
- 10 pompek
- 50 nożyc
- 50 przysiadów
- 50 motylków
- 150 brzuszków
- 200 unoszeń

Walizka stoi przy szafie. Boleśnie rani wzrok. 2tygodnie? 2 tygodnie tortury czy przyjemności? Wszyscy jadą z kimś, a to z przyjaciółką, znajomą, a ja? Sama. Jedzie taka dziewczyna, którą poznałam w zeszłym roku. Mam wrażenie, że spędzała ze mną czas, tylko dla jedzenia. Tak. Mam zakupione dużo jedzenia. Cały stos. Piętrzy się na półce w szafie. Słyszę jak mnie woła, żebym je zjadła już teraz. Przecież i tak jest dla mnie. Nie. Odpowiadam. Biorę je by nasycić ludzi wokoło.

Nie wiem jakim sposobem, ale ustabilizowałam sobie wagę. Nie ważne co i jak, waha się między 54 a 55kg. To bardzo dobrze. Mam gwarancję, że nie przytyję. A w każdym bądź razie nie bardzo drastycznie.
2 tygodnie. Potem powrót i 800kcal + ćwiczenia. Do 1 września będzie 47kg, a może 45. 10kg W dwa miesiące? Challenge accepted.


Trzymajcie się ciepło. Pa =]

środa, 25 czerwca 2014

Słodycze jako jedyne pragnienie

Ohayo!

Mówię Wam, ale będziecie się ze mnie zaraz śmiać. Sama się śmieję z siebie. Wiecie ile wczoraj wypiłam wody w dzień? Z 500ml. xd. I dziw się człowieku, że coś nie tak, a jak się zorientowałam to była 21:(20 chyba) i wypiłam dodatkowy litr. O matulu, ale ja jestem głupia :D

Bilans
-owsianka
-cukierki :P
-100ml bulionu z rosołu

Ćwiczenia:
- 10 pompek
- 30 wiosełek
- 60 nożyc i motylków
- 70 przysiadów
- 150 brzuszków
- 300 skrętoskłonów i unoszeń
- 8 minute legs
- ćwiczenia na thin gap

Znowu sama, ale nie do końca. Pilnuję brata. Nuda trochę.

Powiem Wam, że nie ciągnie mnie do jedzenia, tylko do słodyczy taki paradoks. Pewnie zjem jeszcze jogurt, bo z samymi cukierkami daleko nie zajdę :P

Kurczę, nie mam o czym pisać, nie mogę o swoim życiu, bo nie chcę żeby powtórzyła się sytuacja z tamtego bloga.

Poszłabym pograć w piłkę. Tak dawno nie grałam. Ale nie mogę, bo brat śpi i muszę być w domu.

Trzymajcie się ciepło. Pa =]

wtorek, 24 czerwca 2014

Kiedyś, gdy dadzą mi spokój

Ohayo!

Ostrzeżenie: To post pełen sprzeczności, więc jeśli jesteś nastawiony na jednolitość lepiej nie czytaj.

Będę się spierać ze zdaniem "Jedzenie nie daje szczęścia". Daje, chwilowe. Bo nie jest się szczęśliwym, szczęśliwym można zaledwie być przez określoną ilość czasu. Będziesz szczęśliwy dopóki nie zdasz sobie sprawy jak to może wpłynąć. Dobra. O co chodzi. Jestem wesoła i pogrążona w smutku, mam dość ch*lernego zimna, które opanowało moje dłonie. Mam dość pi*przonej czekolady i mam dość bycia postrzeganą przez świat jako "grzeczna dziewczynka".

Bilans:
- truskawki i poziomki z jog. nat. - 100kcal
- kanapki z kremusiem (taka tam podróbka nutelli) - xxxkcal załóżmy 600kcal
Już nic nie znajdzie miejsca w moich ustach.

Ćwiczenia jak wczoraj. Ewentualnie jeszcze coś więcej na nogi.

Co jest ze mną nie tak? Jem i jest ok. Myślę sobie, patrz, jesz jak normalny człowiek. A za chwilę nachodzą mnie myśli, że przytyję, że muszę ćwiczyć żeby do spalić.

Spójrzmy prawdzie w twarz jestem szczęśliwa w smutku. Szczęśliwa bo tego chciałyście, i dlatego, że Wam dobrze idzie. Zapewne większość już osiągnęła cele i jest happy bo wakacje i super ciałko.
Kto kojarzy Smutnego Kwiatuszka? Miała cel. Przeszła na HSGD, ćwiczyła, osiągnęła cele i opuściła bloggera. Nie głodziła się, była (no nie zawsze) szczęśliwa i dalej (też nie zawsze) jest.

A prawda jest taka. Chcę jeść. Chcę zjeść wszstko co jadalne, co napotkam na swojej drodze. Ale nie mogę. Jem kremusia, bo mam 'ciemny' chleb, swoją drogą już nie mam ciemnego, jest tylko biały i już nie zjem kremusia. Nie zjem truskawek ze śmietaną, ale same będę wp*erdalać. Nie zjem lodów w jakieś kalorycznej polewie, ale zjem pół litrowego pudełka śmietankowej A_gidy (żeby nie robić reklamy xd)

W ciepłotę ciała nie pójdzie, tylko głupi organizm wszystko zmagazynuje. A proszę Cię bardzo głupie tłuste cielsko. Jak wrócę z rekolekcji koloni, to wtedy będziemy rozmawiać inaczej i nie chciałabym być wtedy na Twoim miejscu głupi tłuszczu. Zbieraj sobie zapasy, zbieraj, ale do początku roku szkolnego pozbawię Cię wszystkiego i to z procentem, przytyjesz mi 2 schudnę 4, 10? 20. I zrobię to.






A takie photo walnę sobie nad morzem (23.07. prawdopodobnie będzie tam Wi-Fi, więc biorę laptopa). Co z tego, że będę na nim wyglądać jak hipopotam? Pamiątka po tłuszczu musi być. Żebym kiedyś (jak już będę jak dziewczyna z obrazka) patrzyła na siebie z obrzydzeniem i myślała "Jak mogłam doprowadzić się do takiego stanu?"

Bardzo żałuję, że będę Was musiała opuścić już w sobotę, mam nadzieję, że przez dwa tygodnie o mnie nie zapomnicie, a kiedy wrócę z nadprogramowym tłuszczem i tak mnie zaakceptujecie.

Swoją drogą, nie wszystkim zostawiłam dziś komentarze, brat odłączył ruter i nie chciał mi laptop potem dobrze łączyć, więc dałam tylko +1 w google ;)

Iną drogą, dlaczego ostrzadełko przynosi ulgę, choć sprawia ból?

Sayonara! =]

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Przełamać passę

Ohayo!

Od początku tego bloga wisiała nade mną ciemna chmurka i sprawiała mi same kłopoty. Tłumacz się, tłumacz. Zamknij się. Zniszczyłaś niespodziankę. Ups. A co to jakiś sekret? Brak słów.
Przełamałam złą passę.


W ogóle to od rana mam jakiś dobry nastrój. Śniło mi się, że byłam chuda. Czy to znak? ChI. Hana wraca z podwójną dawką motywacji i adrenaliną w żyłach.

Jedno za drugim - płatki białych róż rozwierają się;
Wspomnienia są teraz w pełni uformowane
Spokój rozświetla noc kwitnących kwiatów;
Słodką i bolesną jednocześnie gdy przybiera kolor

 [...]

Błysk bez celu, ulatujące niezdecydowanie, jak dryfujące iluzje
Błądząc dotarłem wreszcie do miejsca gdzie nie zachodzą zmiany
Nawet gdy ciemność skradnie słońce, kłamstwa zawyją do grzechów i przeszłość rozedrze przyszłość na dwoje
Jak gdybym szukał wśród innych miejsc - wybieram to.

Bez końca i daleki, nieograniczony i głęboki jak przeznaczenia, które przecięły swe ścieżki
Łapałem go wciąż i wciąż, traciłem wciąż i wciąż - fakt, że nareszcie możemy się spotkać
Jak niebo tęskni za ziemią, jak kwiaty czekają na deszcz, a noc obdarowuje jutro uczuciem
Pragnąłem szczerze, by dwa serca stały się jednym.

* On/Off - Rinne Rondo (Full Opening Vampire Knight Guilty)

Przez ten tydzień jem 600kcal. Mogę nawet więcej, byleby kontrolowanie. Rekolekcje. Kolonia, nie będzie szokiem kalorycznym dla organizmu. Obliczyłam sobie Tutaj, że jedząc dziennie 800kcal (na pewno będzie mniej) przy zerowej aktywności (dziennie 6km spaceru + 30min tańca itp. więc nie do końca zerowa) po powrocie powinnam ważyć 53kg. Ciekawe czy się sprawdzi.

Chciałyście, żeby wróciła tamta pogodna, roześmiana ChI, a co jeśli jej już nie ma? Co jeśli była to tylko kolejna maska, która zginęła razem z "zakazdacene"?
Teraz jestem Hana Kaosu. Chaos to moje bloggerskie nazwisko, i bardzo do mnie pasuje. Chaos w głowie, chaos w duszy. Emocjonalny. A co jeśli to tak na prawdę ja?




 Zapomnijmy o przeszłości. Liczy się teraźniejszość, która jest kluczem do przyszłości.

Bilans:
-ś- 2/3 jogurtu 7zbóż + 2x chrupkie - 235kcal
-o- koktajl z arbuza + 10 groszków - 60 + 40 kcal
Razem: 335/600kcal
Stop. Pewnie coś jeszcze zjem, żeby dobić choć do 450kcal.
Edit, rzuciłam się na kremusia i jest chyba 720/600kcal

Ćwiczenia (przerwałam wyzwania, teraz robię ile uznam)
- 10 pompek
- 20 wiosełek
- 50 nożyc i motylków
- 70 przysiadów
- 100 brzuszków
- 200 skrętoskłonów i unoszeń
- 8 minute legs

Gdyby kostka mnie nie bolała poszłabym biegać. Czyżby kolejna wymówka? Nie. Na prawdę mam ochotę. Z adrenaliną wszystko jest możliwe.

Ach! O co chodzi? Dobra. Byłam dziś w szkole (przecież to oczywiste, gdzież taki prym nie byłby na lekcjach) i cały dzień spędziliśmy w informatycznej. Na 6 lekcyjnej już tak mnie oczy bolały. A jeszcze cała 7, podczas gdy nie wiemy co na niej będzie. F*CK! Nie będę siedzieć w szkole. Dzwonek na przerwę.
- Idźcie do dyrektorki spytać się co teraz macie - powiedziała nauczycielka.
~ Rozwinęła się rozmowa na temat tego, czy iść, czy nie. Bo co jeśli o nas zapomnieli a my im przypomnimy (6-8 osób. Już nawet nie pamiętam) ~
- Mam to gdzieś. Idę - Powiedziałam.
~ Koleżanka z klasy zrobiła wielkie oczy - Naprawdę?
- A czemu nie?
- No to na razie.
- Cześć - Powiedziałam i wyszłam ze szkoły. Dotykając klamki się zawahałam, ale pomyślałam "Już za późno żeby się wycofać" i przekroczyłam próg. A co poczułam? Wolność. To najlepsze określenie.
Z podniesioną głową przekroczyłam plac szkolny i skierowałam się na chodnik. Adrenalina w żyłach, szczery, najszczerszy uśmiech na twarzy, stanowczość w oczach i siła. To tak na prawdę ty.
A najlepsze jest to, że jak sobie szłam to jechał zastępca dyrektora, mój nauczyciel od matmy i nawet na mnie nie spojrzał xd
Dobra. Pewnie teraz pomyślałyście: I czym ona się tak ekscytuje?
No to Wam powiem. To moja pierwsza ucieczka. Pierwsza, pierwsza, pierwsza :)
Chciałyście uśmiechną Hanę i macie :)

Coś mi się zrobiło z główną stroną bloggera. Pokazuje tylko jeden post, a nie wszystkie. I skąd do ch*lery ja mam wiedzieć czy są jakieś nowe posty? Kiedyś to pisałam, ale "Blogger mnie nienawidzi".
U Was też tak jest, czy normalnie?

Spadam dopasowywać bluzki do spódnic. Tak (na rekolekcje) trzeba chodzić w spódnicach do Kościoła.
Ale najpierw przejrzę Wasze blogi. Każdy pojedynczo. O matulu.

Sayonara! =]

sobota, 21 czerwca 2014

Prawie zginęłam

Ohayo!


Prawie dziś zginęłam. Niestety, a może stety, Pan Bóg nie chciał mnie wziąć jeszcze do siebie. I to jeszcze przez taki głupi wypadek. Nie będę zagłębiać się w szczegóły, powiem tylko, że ktoś chciał zrobić mi żart. Właśnie jadłam czereśnię. Ale musiało być śmiesznie jak zaczęłam się dusić.
Już kiedyś tak było, w Kościele. Dostałam czkawki a ssałam tabletkę od gardła.
Ile jeszcze razy stanę na granicy życia i śmierci? A może jestem na niej cały czas i balansuję sobie po niej? Los czeka tylko na odpowiedni moment żeby podstawić mi nogę.

Zabawne, jak kruche jest życie. Jesteś i nagle Cię nie ma. Żyjesz i już po Tobie. Ułamek sekundy decyduje o wszystkim.

Swoją drogą. Kiedyś widziałam na komixxach pewien komiks, rozmowa takich dwóch ludzików:

- "Nienawidzę bólu"
- ... (zero reakcji)
- " I dlatego się tnę"
- Facepalm, WTF?

To logiczne. Ból psychiczny zmienia się na fizyczny. Nie każdy jest w stanie znieść ból psychiczny.
Logiczne a nie do ogarnięcia dla niektórych. Dla niewinnych. Dla szczerych.

I dziś zdałam sobie z czegoś sprawę.
- Ch?
- Co?
- Czy zawsze będziemy się przyjaźnić?
- Pewnie tak.
- Obiecujesz?
- Obiecuję. W końcu jesteśmy rodzeństwem. (Kuzyni, ale zawsze)

Więc, dlaczego wokół nas jest mur? Dlaczego nie mogę powiedzieć słowa osobie, która znała mnie lepiej niż ja sama?

I pewnie tylko nią pozostanie


Dzięki niech będą twórcom anime. Radosny i wiecznie szczęśliwy świat.



Kwiatek Chaosu ma dołek depresyjny, miejmy nadzieję, że jutro będzie z nią lepiej.

piątek, 20 czerwca 2014

Aby powstać trzeba upaść

Ohayo!

Goździku, Twój problem rozwiązał się sam. Nie jestem "Super Hana", możesz mi pisać "Totalna Porażko", teraz to ja jestem tą najczęściej zawalającą.

2 dni na nowym blogu i dwie porażki. Rewelacyjny wynik.
Wczoraj przyjechał dziadzio z Ch (nowy blog, nowe skróty) (brat cioteczny). Pokłóciliśmy się. kto śmiał kupić krakersy? Ogólnie mój żołądek jest bardzo wytrwały, kto dałby radę zjeść krakersy (słone) z miodem (słodkie)? Chyba tylko ja. Chaos w głowie i w żołądku. Ogółem to aż boję się liczyć wczorajszy bilans. Powiem tylko, że w magiczny sposób zniknęło pół słoika miodu. Teraz już przynajmniej wiem, że nie mogę go więcej wziąć do ust. Już się go chyba nażarłam.
Dziś, tak samo. Chcę płakać, nie mogę. To byłoby dziwne. Przecież wszystko jest ok. Problem w tym, że mój chory umysł nienawidzi jedzenia a głupi żołądek pragnie go bardziej niż płuca powietrza. Oj dziewczyny zasługuję na porządny ochrzan. Ale cóż z tego. Skoro to moje ciało, i tuczę je na własny rachunek? To nie Wy będziecie mnie rozliczać z kilogramów.
Muszę sobie kupić usztywniacz na kostkę. Znowu mi dokucza. Przy każdym kroku.

Bilans:
-ś- musli błonnikowe na mleku - 250kcal
-o- tosty (chleba razowy, ser) - 150kcal
-porażka- krakersy, lód - 330 + 175kcal
Już nic dziś nie znajdzie się w mych ustach.

Ćwiczenia:
- rest pompki
- 30 wiosełek
- 55 nożyc
- 70 motylków
- 130 brzuszków i przysiadów
- 260 unoszeń
- 300 skrętoskłonów
- 8 minute legs

Kolejny punkt programu:
Holiday Challenge 2014
http://walczmy-o-perfekcje.blogspot.com/2014/06/holiday-challenge-2014.html
Jako współautorka pomysłu oczywiście wezmę w nim udział :)


czwartek, 19 czerwca 2014

Nowa, ale znana

Ohayo!

Czyli w skrócie: "Dzień dobry". Tak się będę z Wami witać. Bo straciłam swoje ulubione powitanko. Nad "o" powinna być taka falująca linia, ale nie zwracajmy uwagi na szczegóły.

Dobra, to teraz wypada się przedstawić.

Jestem Hana Kaosu (z jap. Kwiat Chaosu). Mam 15 lat - a w każdym bądź razie niedługo będę mieć. Życie osobiste, zostawiam dla siebie choć bardzo bym chciała podzielić się nim z Wami. Pomimo iż mam tylko 15 lat jestem tak jakby niańką do dziecka. Mam ograniczoną swobodę w domu. Problemy psychiczne i anime, które odciąga mnie od szarej rzeczywistości. Mam 164cm wzrostu a zważę się dopiero w sobotę. Spodziewajmy się ok.55kg.
Moją thinspiracją jest Lana Del Rey:










Bilans:
-ś- owsianka - 205kcal
-o- kiełbasa z grilla, pół kromki chleba i łyżeczka ketchupu - 190kcal
Na razie zjadłam tylko śniadanie, obiad przede mną. Mamie zamarzył się grill. Jedzenie z grilla jest nawet 'dietetyczne' jeśli je dobrze przyrządzić.
Wspaniale. Zmieściłam się w 400kcal. Ach. Dlaczego akurat 400kcal? Taką propozycję zrobiłam Melodyjce (znacie ją).
Miód mnie woła, ale nie poddam mu się. Co by powiedziała Melodyjka jakby się dowiedziała, że już pierwszego dnia zawaliłam?

Ćwiczenia:
- 15 pompek
- 50 nożyc
- 70 motylków
- rest: brzuszki, przysiady, unoszenie.
- 200 skrętoskłonów
- 8 minute legs

8 minute legs jest genialne. Kiedyś Wam wstawię z tego zestawu ćwiczenia. Jak moje wrażenia? Mniej tłuszczyku w dwa tygodnie :)

Plan na 19.06 - 27.06.
- jem od 400 do 500kcal
- piję dużo płynów
- ćwiczę
- codziennie notka
- cel na 27.06.: 52kg

Plan na 28.06. - 15.07. (wyjazd na wakacje? Wtajemniczeni zrozumieją)
- jem jak najmniej - może być ciężko. Ten wyjazd to taka... kolonia. I opiekunowie bardzo pilnują z jedzeniem.
- piję minimum 1,5l płynów dziennie
- bez postów (brak internetu)
- cel: postaraj się nie przytyć. A jeśli będzie więcej niż 2kg niż przed wyjazdem, to nie chciałabym być tobą.

Idę pododawać Wasze blogi. Nie obraźcie się, ale pod Waszymi najnowszymi postami zostawię linkt do tego bloga.

Trz.... eee.... Sayonara! =]

PS. Czy czcionka jest dobra? Czy raczej kiepsko się ją czyta?