niedziela, 14 września 2014

Bye Bye Kochane

Ohayo!



To już jest koniec.
Tego bloga.
Ten. Za każdą cenę.
Wszystkie były w jakiś sposób związane z aną.
Nie chcę tego.
Nie chcę mieć z nią wspomnień.
Muszę odejść.
Muszę a nawet mogę.

Nie potrzebujecie any dziewczęta.
Uwierzcie.
Bez niej jest łatwiej.
Piękniej.
Świat ma barwy.
Nie żyje się w ciemności.
Macie tylko jedno życie.
Na prawdę chcecie je zniszczyć przez głodowanie?
Nie lepiej żyć i życie to wykorzystać?


Żyje się w świetle.
Nie pozwólcie by ana wami zawładnęła




Kocham Was :*
Trzymam kciuki żebyście z tego wyszły =]

poniedziałek, 8 września 2014

Bez tytułu

Ohayo!


Ile to już razy zabierałam się do napisania tego postu? Nie zliczę. Poniedziałek tydzień temu był dobry. Reszta dni włącznie z dzisiejszym to porażka. Dwa razy prawie dobiłam do 1200 kcal. Reszta to 700-1000kcal. Ale mój mózg nie daje mi spokoju. Będziesz gruba... Jedyny plus? Każdego dnia trenowałam. Dziś tylko dzień regeneracji. Hula-hop daje w kość. Dosłownie. Mam pięknego siniaka na biodrze, serię na drugim i parę na nogach. W czwartek kręciłam ok. 40min.  Za dużo kcal za mało ćwiczeń. To takie męczące.
Dlaczego nie mogę być normalna? Dlaczego nie mogę zjeść głupiej kostki czekolady bez wyrzutów sumienia?
Bo jesteś gruba. Zawsze byłaś i zawsze będziesz.

Wrzesień. Zawody w piłkę nożną. Czy pani na prawdę nie weźmie mnie nawet do rezerwy?
Zbyt dużo myśli. Zbyt dużo strachu. Zbyt dużo emocji.
Za dużo kalorii.

Nie mogę wrócić do tego toku myślenia. To mnie zabije.
To już mnie zabiło, ale we wnętrzu.

Dzisiejszy dzień pozostawiam w przeszłości.
Jutrzejszy zacznę dwoma godzinami w-f-u. Niech mnie pocałuje gdzieś. Jak nie chce mnie w składzie ja nie mam zamiaru jej prosić. Powie, że jestem ok. Powie, że mnie nie ma, w myślach ją rozszarpię, ale zachowam kamienny wyraz twarzy. Zgiń. Albo nie. Żyj i patrz jak staję się gwiazdą.

Jutro również babcia przyjeżdża na cały dzień. Jaki mam plan?
Szkoła. Wracam do domu i odrabiam lekcje. Wsiadam na rower i jadę do koleżanki. Wracam. Trening. Godz. ok 19 babcia jedzie. Bye bye.

Nie jestem już Twoją małą dziewczyneczką
Pogódź się z tym
Jestem wredna
I dobrze mi z tym.

Trzymajcie się. Obiecuję, że od jutra będę komentować =]

poniedziałek, 1 września 2014

Wrześniowe postanowienia

Ohayo!


Dziś początek roku. Gminna Inauguracja? Na co to komu. Najpierw spotkanie z wychowawcami. Tia. I znowu zmienili nam klasę. Teraz jesteśmy na samej górze. Schody parę razy dziennie? Wyzwanie przyjęte.
Potem odbyła się Msza Św. na której było masę narodu (czyt.: Chyba z 10 szkół z gminy). Powiedziałam B., żeby po Mszy wyszedł i na mnie czekał. Co jak co ale godzinnej części artystycznej to ja nie miałam zamiaru słuchać. Poszedł. Niektórzy gimnazjaliści chcą wychodzić. Nauczyciele ich łapią i sadzają z powrotem. Mi udało się wyjść, ponieważ B. wyszedł a ja "muszę go pilnować" :D



Już jutro 'pierwszy dzień' i 7h w planie. Eh. Nic co dobre nie trwa wiecznie.

Moje wrześniowe postanowienia?
(Mam nadzieję, że będzie widać dobrze)



I jeszcze kolejna akcja: Fit Foto Wyzwanie

Jeśli jesteście ciekawe, to biorę udział a zdjęcia codziennie będę publikowała tutaj: http://zszywka.pl/u/Chaotyczna_Istotka/fit-foto-wyzwanie-wrzesien-1752494.html
Na blogu dodam w każdą niedzielę z całego tygodnia.

Jak na razie to jest Dzień 1: Woda

Bilans:
Trochę za mały.

Ćwiczenia:
- 30s. wall sitting
- 60 brzuszków
- 120 przysiadów
- 300 podskoków na skakance
- 8minute legs
- MuffinTop Workout
- 10 min. Hula-hop

Na dziś tyle.

Trzymajcie się...
... I powodzenia w szkole =]

sobota, 30 sierpnia 2014

Co się działo jak mnie nie było?

Ohayo!


27.08
Calusieńki dzień w mieście. Spotkałam koleżankę z rekolekcji, niestety nie było czasu zamienić z nią nawet słówka. Ekhm. Spotkałyśmy się. Trochę naciągany termin. Byłam w galerii a dokładnie to wychodziłam z rossmana i ona przechodząc uszczypnęła mnie i powiedziała 'cześć' ja odpowiedziałam 'hej' i poszła dalej xd
Byłyśmy z mamą w 'papierniczaku' to taki magiczny papierniczak w którym jest (prawie)wszystko. Kupiłyśmy swa hula-hop. Wydatek? 10zł. Po powrocie wypełniłam je piaskiem. (Ała)

28.08.
Pojechaliśmy do babci żeby ścięła B. włosy. Miał taką szopę, że ja nie mogę. Chociaż teraz nie wygląda lepiej (xd).
Przytula mnie. Odsuń się. "Moja 'Hana'" Mówi. Dawno się mnie wyrzekłaś? Sztywnieję w jej ramionach. A w głowie krzyk Puść mnie żesz w końcu!
Nie nadajemy na tych samych falach.
Żeby babcia 'lubiła' trzeba wybrać którąś drogę. Albo milczeć i przytakiwać, albo się podlizywać. Obie opcje w moim wypadku nie wchodzą w grę. B. wybrał drugą ścieżkę i wyjątkowo dobrze na niej sobie radzi. Ja bym tak nie mogła.
~~ . ~~
Swoją drogą oglądaliście Niezgodną? Super film polecam. Ale o co mi chodzi. Robiłam sobie test do której frakcji bym pasowała. TEST FRAKCJI Wyszło mi, że jestem uczciwa. Swoją drogą, ciekawi mnie jakich Wy jesteście frakcji. Ciekawe czy wśród nas jest ktoś niezgodny ;)



Nie mogłabym podążyć żadną z tych dróg. Nie warto. Nie wiem czy ona kocha mnie na prawdę, czy udaje. Wiem, że się mnie wyrzekła. I tyle mi wystarczy.
~~ . ~~
Nie byłabym sobą, gdybym odwiedzając babcię nie odwiedziła cioci. Ostatnie sytuacje dość komplikują sprawę, ale z pomocą przyszedł mi tatuś, który powiedział żebym poszła po butelki do cioci (butelki po wódce na sok malinowy :D ) Ciociu, ciociu. Dlaczego mam wrażenie, że tylko ty stamtąd mnie kochasz? CiociaA zrobiła mi herbatkę owocową. Przyszła mama, pogadały z ciociąA i ciociąM. Dostałam od cioci M słoik miodu i siatkę gruszek. Wszystko z własnego podwórka.

29.08
Od jakiegoś czasu mam konto na zszywce. Znalazłam tam Różową Klarę i jej super akcję, o której pisałam. Pozwoliłam sobie pobrać obrazek, ale Klara już o tym wie :)

Jest to wyzwanie skakankowe, o którym można przeczytać TUTAJ


Cytując: "Zasady są proste 1 skok na skakance równa 1 km naszej wirtualnej podróży. 
We wrześniu odbędziemy podróż 13 842 km. Dla osób, które ukończą trasę przed końcem miesiąca jest bonus w postaci dodatkowej trasy 8805 km. "
Więc dziewczęta, we wrześniu łapiemy skakankę i wędrujemy po Europie!

Wczoraj również spędziłam zdecydowanie większą część dnia na dworze. Na robieniu z mamą skalniaka. (Ładowałam głazy na taczkę i woziłam) oraz na malowaniu desek (okropnie prosta z pozoru praca a krzyż bolał mnie bardziej niż przy skalniaku). Przez to nie zrobiłam przysiadów. To nie był dzień regeneracji. Dzień regeneracji był w środę. Przełożę to na dziś. Czyli 120 przysiadów. Na samą myśl o tym czuję przerażenie. Ale to już prawie połowa. Nigdy w wyzwaniach nie byłam tak daleko. Zawsze mi się nudziło i przerywałam. Ale teraz tego nie zrobię. Muszę dać radę! :)

30.08.
Innymi słowy dziś. Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale cały dzień jestem na internecie. Serio od 8rano do teraz(15:25) z krótkimi przerwami (obiad, pilnowałam chwilkę S.). A jak napiszę tego posta to załadowała mi się "Kraina Lodu" szkoda, że mogę obejrzeć tylko 52min. Ale muszę zrozumieć czego wszyscy tak się podniecają tą bajką i Elsą (?). Później pójdę dokończyć porządki i może pomęczę jeszcze trochę Wichrowe Wzgórza, ale nic nie obiecuję. Gdyby tej książki nie było na Liście, to dawno bym z niej zrezygnowała.
Trochę dłużej o tym co planuję na wrzesień będzie jutro.

Trzymajcie się =]

piątek, 29 sierpnia 2014

Poprawię się

Ohayo!

Dziś krótka notka.

1. Internat powrócił z zaświatów do krainy żywych.
2. Nie liczyłam kalorii (przynajmniej teoretycznie. Mój umysł robi to jakoś podświadomie, aczkolwiek staram się wypierać ten fakt ze świadomości).
2. Nie myślcie, że nie ćwiczę. Każdego dnia wykonuję wszystko co miałam zamierzone. Dziś nie zrobiłam wszystkich przysiadów, ale o tym więcej jutro.
3. Idzie wrzesień i znalazłam fajną akcję, o której powiem Wam jutro.
4. Nadgonię Wasze blogi.


I mam prośbę, jeśli mnie obserwujecie a ja Was nie, to zostawcie mi swoje linki, bo niektórzy są zalogowani przez google, a zresztą, mój laptop nie ogarnia słowa 'przekierować' i  się zawiesza. Proszę ponieważ znowu mi się coś zrobiło z główną stroną i mi nie wyświetla -_-"

No nic.

Kocham Was <3



wtorek, 26 sierpnia 2014

Żyję i cieszę się z tego

Ohayō!


Przybyłam powiedzieć, że jeszcze żyję. I poinformować, że kalorie mnie nie zabiły :P

22.08. ~1200kcal + ćwiczenia
23.08. ~ 900kcal + ćwiczenia
24.08. ~ kontrolowane x kcal + ćwiczenia
25.08. ~ 600kcal+ ćwiczenia

26.08
- sałatka owocowa- banan, jabłko, arbuz, maliny ~250kcal
- troszkę bigosu(czy kapusta z marchewką+ koncentrat pomidorowy to bigos?) - bardzo, bardzo, bardzo mocno zaokrąglając ~ 200kcal
- inka z mlekiem - 35kcal

Ćwiczenia:
- 10 pompek
- 100 przysiadów
- 100 nożyc
- 100 motylków
- 100 skrętoskłonów
- 8 minute legs

Wybaczcie, że tyle nie pisałam. B. znów aktualizował WOT-a i internet działa tak: -            -           -          -
Dziś troszkę przyśpieszył więc wzięłam się do dzieła.
Zbliża się początek roku. Nieeeeee.
To co dobre, szybko się kończy.

~~ . ~~

"Kalorie nie zabijają" powtarzam to przed każdym posiłkiem, a mimo to czuję na odwrót. Nie mogę jeść. Muszę jeść. Każdego dnia toczę walkę. Walkę z samą sobą. Wypijam hektolitry herbaty i topię się w książkach. Właśnie mam kaca książkowego.


Właśnie dziś skończyłam czytać "Piękne Istoty" i ogólnie ahhh♥ Na prawdę. Ale dam wam radę. Zacznijcie od pierwszej części przez drugą do trzeciej, bo kolejność 2,3,1 nie daje takiego efektu :P

Jestem głodna, ale nie będę już dziś jeść. Na jutro przewiduję jogurtowy dzień więc spokojnie dotrę do 800kcal. 800jogurtowych kcal jest good. Jest dobrze. Jest dobrze.
Sama w to nie wierzę.
Prowadzę zeszyt...
Byłam dziś u przyjaciółki. U tej co znalazła ASK-a przez co zawiesiłam starego bloga. Wie, że się odchudzałam, i chciała żebym jej o tym opowiedziała. W moim zeszycie pojawił się wpis "Jak mam jej powiedzieć, że tkwiłam po uszy w ed, skoro sama w to nie wierzę? Jak mam jej powiedzieć, że jadłam malutko kcal skoro tylko parę razy stosowałam głodówki? Przecież ja nie miałam ed. Nigdy. Więc po co robić tyle szumu, wokół czegoś, czego częścią nie byłam? Ja i ed. Dobre sobie. Więc jak jej powiedzieć, że mam ed, skoro w to nie wierzę?"
I byłam u niej. Nic nie mówiłam o odchudzaniu, a ona nie naciskała. 
Jest chyba moją jedyną przyjaciółką w realu. Nie wiem jaki dać jej inicjał. Może "BF" od "best friend"? Dałabym jej "P" ale "P" jest zajęte :P Zresztą nie ważne. BF jest dobre.
Tylko 2h, nawet nie wiem kiedy minęły. Opowiedziałam jej tak dużo, a tyle jeszcze pozostało do powiedzenia. Posłuchałam jej opowieści, ale wiem, że mogłaby opowiadać dłużej. Kiedy następny raz się spotkamy by pogadać? Nie wiem. Wiem, że taka okazja nadarzy się za tydzień gdy będziemy wracać do domu. Co z tego, że wracając z nią dokładam pareset metrów do drogi do domu? To z korzyścią dla mnie. 

~~ . ~~

Jedziemy jutro do miasta. Ostatnie zakupy przedszkolne (haha przed szkołą w sensie że) muszę sobie kupić litrową butelkę na wodę nie wiem czy jest w bi.dronce ale na pewno widziałam w l.dlu. Oprócz tego parę innych nie związanych z tematem. Krem na celulit, albo wygładzająco-regenerujący, maseczkę do cery tłustej i mieszanej. Spodnie?. Nie, jednak nie.

Ostatnio robiłam porządki w szafie. 1/2 już za mną. "Odłożyłam" rzeczy za małe, za duże i brzydkie. Nie wiem jak w niektórych mogłam chodzić jeszcze te parę miesięcy temu. Z drugiej strony, nie wiem jak w niektórych mogłam NIEchodzić uznając, że jestem do nich za gruba, skoro teraz myślę, że leżą na mnie całkiem całkiem, a widzę, że w czerwcu miałam lepsze wymiary. Ach. Niezbadane są tajemnice ludziej psychiki.

Nie wiem czy jutro napiszę. Mam całą listę do zrealizowania przed wtorkiem. Przecież to aż cały tydzień.
Pozwólcie, że ją tu sobie zapisze, żebym o wszystkim zapamiętała :)

- dokończyć sprzątanie w szafie
- podpisać zeszysty
- ... i książki
- pomyśleć nad planem na wrzesień i rozpisać
- przeczytać "W sidłach anoreksji", "Anna Balerina" i "Opowieści z Narnii"
- 'przemeblowanie' na biurku
- niedziela: - uprasować ubranie
- nd. pomalować paznokcie
- pn. - przeżyć spotkanie z DZ  (tą dziewczyną, z którą siedzę w ławce. Czytelnicy z poprzedniego bloga chyba powinni wiedzieć jak za nią (nie)przepadam)
- jedziemy do cioci - ♥

Właśnie. DZ mi ostatnio napisała "Hej, co słychać" Możecie powiedzieć, że postępuję chamsko, ale nie będę jej odpisywać.  Te dwa lata, te wspomnienia. o nie! Uwierz, tak milusio już nie będzie. W tym roku mam zamiar zawsze być przygotowana na każdą okoliczność, co za tym idzie- nic od niej nie pożyczać. A jeśli przez ten cały rok znowu nie będzie nosić swojego picia, to wymyślę jakieś zapalenie dziąsła i nie będę jej dawać. Jeszcze tego brakuje żebym spijała jej zarazki. 

 Pomińcie ten akapit jeśli nie obchodzi Was moje życie prywatne.
Pamiętacie jak mówiłam, że moi krewni się rozsypują? Obóz cioci wyciągnął do babci i dziadzia rękę podając gałązkę oliwną. Co zrobił dziadzio? Wziął gałązkę, podeptał i spalił a na rękę napluł. Innymi słowy, nie poszli do cioci i wujka na rocznicę ślubu, na którą DOSTALI zaproszenie. 
Właśnie w związku tym mamy się wybrać do cioci (miejcie na uwadze, że jak piszę do cioci mam na myśli cioci i wujka a jak do babci to do babci, dziadzia i chrzestnej) żeby złożyć życzenia itp. Dlaczego bardziej zależy mi na ludziach z trzeciego pokolenia krwi niż drugiego (według mojego liczenia pokoleń)?
Dodatkowo moja babci jest chora na pewną chorobę, którą zawsze lekceważyła. Teraz leży i obawia się konsekwencji. Nigdy za nią nie przepadałam, co nie znaczy, że chcę żeby odeszła. Przez wzgląd na mamę, którą kocham byłabym gotowa znieść babcię jak długo mama będzie tego chciała.
Chrzestna zadręcza mnie telefonami. Dzwoni i gada o Pan-Bóg-jeden-wie-czym przez pół godziny. I mówi "No dobrze, już nie będę Ci dupy zawracać" i nawija przez kolejne 10min. Jak ja nie znoszę czegoś takiego. Ślęczy ze słuchawką przy uchu i "Lachahaaha...Ta zakonnica spadła z rowera i znowu wsiadła... Co ten żandarm robi... No nie i znowu ta zakonnica" Gada i nie może zrozumieć, że ja mam to gdzieś. A uczucie irytacji dodatkowo potęguje fakt, że rozmawiając z nią przedemną leżała otwarta książka i to na jedym z lepszych momentów a musiałam słuchać jej komentarzy aż powiedziałam "Telefon mi się rozładowywuje" I na tym się skończyło (pomijając jeszcze 5 min. "No dobra to kończę" podczas których nie mogła skończyć"

Tak piękny dzień. Zniszczony jedzeniem. Żałujsz, że wogóle coś dziś zjadłaś. Nie. Żałujsz bigosu i nadmiaru sałatki. Wcale nie. Zjadłam ile potrzebowałam. Obejrzyj się w lustrze. Gruba, gruba, gruba. Nie, nie, nie. Czemu nigdy nie dodasz tu swoich zdjęć? Oprócz tego, że jesteś gruba i brzydka, to nie ma żadnego większego powodu? Ah wybacz. Te dwa w zupełności wystarczą. Nie wierzę w ani jedno słowo. Nie musisz. Przecież wiem, że tak uważasz. Jesteśmy jednością. "W jasności jest ciemność i w ciemności jasność" - "Istoty Ciemności" 
I w tym momencie głosik na zawsze zniknął z głowy schizofreniczki, pojawiła się tęcza i wszyscy żyli długo i szczęśliwie.

Niestety happy end po jednej bitwie jest tylko w filmach
Rzeczywistość, jest inna
Rzeczywistość zadaje ból. Rani
Ale nie można zapomnieć
Że są również szczęśliwe mometny
Gdy po prostu chcę się żyć
I spełniać marzenia

Chcę być normalna. I każdego dnia robię drobny kroczek w tą stronę. 



Na koniec z całego serca dziękuję Wam wszystkim za komentarze, które przeczytałam, i które poprawiły mi nastrój i utwierdziły mnie w decyzji.

Przepraszam obserwatorów, że nie wszystkich ich obserwuję. Muszę poczekać aż internet będzie się nadawał do załadowania czegoś więcej niż jedna karta (po 2min. oczekiwania)

いろいろとありがとうございます
[Iroiro to arigatōgozaimasu]

czwartek, 21 sierpnia 2014

Na drodze do zdrowia?

Ohayo!


Jak w tytule. Tak często zmieniam zdanie. Narazie działam bez konkretnego planu. Plan diety mamy? Mówiłam, że ona długo nie wytrzyma. W jej pracy ciężko o jakąkolwiek stałość. Ale ja nie o tym. Dalej jestem w szoku postojem wagi. Oczywiście szoku pozytywnym. W moim mózgu było zakodowane 800kcal=za dużo = nie chudniesz= tyjesz. A teraz na moich oczach dokonuje się równanie 800kcal = dalej poniżej zapotrzebowania = i tak chudniesz. I ogólnie w mojej głowie zrodziła się myśl:
Wszyscy obiecują, że wyjdą z niskich bilansów. Nikt nie wychodzi. Wszystkie boją się, że przytyją. Ktoś musi być tą pierwszą. Dlaczego nie ty? Z 500kcal wskoczyłaś na 800kcal i nic się nie stało. No dobra, te 0,5kg to jest mrugnięcie okiem. Pomyśl. Jesteś w tym od października 2013r. Co osiągnęłaś? Ważyłaś 50kg na starcie. Powiedzmy sobie szczerze. Tylko nogi miałaś wtedy chudsze. Odrobinkę. To dwa/trzy tygodnie 8minute i pstryk już jesteś lepsza. Do jakiej wagi doszłaś przez te 10miesięcy 58kg? Aplauz. Jestem dumna. A teraz pomyśl tak szczerze. Wiesz dlaczego tak się stało? Bo za mało się starałaś? Nie kochana. Popadłaś w krąg. Malutko, umiarkowanie i bardzo dużo kcal. Czasem wplatałaś tam głodówki. Teraz już prawie tydzień jesz 800kcal. Czasem ciut więcej. Czujesz różnicę? Czuję. Kiedy? Gdy włączam radio i chcę tańczyć. Patrzę w lustro i nie widzę obrzydliwej besti. A co widzisz? Widzę dziewczynę. Z ciemnymi włosami do ramion i niezidentyfikowanym kolorem oczu. Gdy na nią patrzę wkrada się myśl "Lepiej by wyglądała, gdyby schudła". Ale wtedy drugi głos mówi: "I co jej to da?" Schudnięcie i taki tok myślenia nic mi da. Muszę pracować nad sylwetką. 

Kto się ze mną założy, że przy wadze 45kg i tak uważałabym się za 'zbyt grubą'?
Pewnie nikt, bo to zbyt oczywiste, a każdy zna już ten scenariusz.

A więc. Co ja widzę w twej przyszłości... To znaczy kiedy? Gdy skończysz pisać posta i aż do końca Twojej przygody, aż osiągniesz swoje cele a ten blog zmieni się w dziennik. Dziennik szczęśliwej dziewczyny, która wygrała życie. Bo balansowała na krawędzi życia i śmierci. Ale ktoś ją popchnął. Popchnął, i dzięki tej osobie poślizgnęła się na granicy i wpadła w życie. A teraz mi nie przerywaj. Widzę dietę. od 800 do 1000kcal. Maksymalnie 1200kcal minimalnie 700kcal. I widzę ćwiczenia. Oczywiście wyzwanie. Te 30 dni. To miesiąc próby. Miesiąc pracy nad sobą. Miesiąc trudu i łez. Ale również mam nadzieję, miesiąc zwycięstwa. Miesiąc, który wniesie do Twojego życia doświadczenie.
Wiem, że będzie ciężko. Wiem, że przez pierwsze dni waga może skakać. Wiem, że będziesz cierpieć, ale wiem również, że dasz radę. A pewnego dnia. W szkole. Na długiej przerwie. Zjesz drożdżówkę. Tak słońce, tą pyszną drożdżówkę, do której Twój tato dodaje jakiejś magii. Wiem, że teraz ta wizja napawa Cię przerażeniem, i wiem, że z czasem to uczucie zgaśnie.

Nie napiszę, że mam łatwiej niż Wy. Nie napiszę, że nigdy nie byłam w tym tak głęboko, bo tylko ja wiem co się działo w mojej głowie. Tylko ja wiem jak czekałam do późnej nocy aż wszyscy zasną by wykonać swoje ćwiczenia. Jak wychodziłam z domu, gdy babcia gotowała. Jak okłamywałam rodziców mówiąc "Byłam w szkole na obiedzie". Bo dotarło to do mnie dopiero teraz. Okłamywałam ich przez prawie cały rok a nic mi to nie dało. Nic? Och przepraszam. Mam tylko parę blizn na udzie, z najgorszego okresu, o których wiem tylko ja i może niektórzy wtajemniczeni. Pamiętam moje paznokcie, łamiące się przy lekkim uderzeniu i rozdwajające przy pierwszej lepszej okazji. Pamiętam włosy, których niezliczone ilości wyciągałam dziennie ze szczotki. Oraz pamiętam siłownię. Pamiętam Ko (taka jedna koleżanka z klasy którą lubię) "Hano, starczy Ci bo padniesz" "Jeszcze tylko minutka" A to była bieżnia. Minutka zmieniła się w dwie, a dwie w trzy, aż licznik pokazał 200spalonych kalorii. Po czym zeszłam i pociemniało mi przed oczami. Ile wtedy wynosiły moje bilanse? 500kcal było barierą nie do przebicia. Niczym w Gothic'u (taka gra) próbujesz przejść przez barierę, razi Cię prąd. Proste równanie, nie możesz iść dalej, nie możesz jeść więcej. 

Nie napiszę, że mam łatwiej. Każdy ma tak samo trudno. Niedowaga nie oznacza anoreksji. To choroba psychiczna. Możesz być otyły klinicznie i ją mieć.

Pamiętajcie, że najtrudniej jest wykonać pierwszy krok.




*DDDDZ* *Drobna Dopiska Dla Dobrego Zrozumienia*
Zabrzmiało to jakbym chciała odejść.
Hahaahahaahhaahahahah
Tak łatwo się mnie nie pozbędziecie ;)
Dalej daleka droga przedemną, ale najtrudniejszy kawałek już przeszłam. Przekroczyłam barierę.

Bilans:
- 1/3 woreczka ryżu brązowego (110) z jogurtem(165)
- dwa wafelki(8) + 2x pół plastra sera(40)
- 1/3 woreczka ryżu brązowego(110) z warzywkami na patelnię(nie oszukujmy sie w praktyce to na opakowaniu pisało "Zupa jarzynowa" xd co nie zmieni faktu, że potraktowałam to jako warzywka na patelnię(60)
- jabłko(40)
Razem: 533kcal
Ale dzień się jeszcze nie skończył :P Jeszcze mam w planach
- kawa z mamą(tak na prawdę to z mlekiem, a inka to nie kawa, a wypiję ją z mamą, w sensie w towarzystwie mamy)(30)
- wafel(40) i reszta jogurtu(165)
Razem: 768kcal
Nie dobiję. Trudno. Wybaczam sobie. Jutro zaszaleję.
Tia. Jutro Harry w tv. Jak przestanie padać to pójdę na ogród wykopię sobie kartofli i marchewki i je sobie upiekę. Będę miała chipsy ^^ A przynajmniej (nie)żałosną podróbkę, tego jakże kalorycznego przysmaku.

Ćwiczenia:
- 10 pompek
- 40 nożyc
- 50 brzuszków, przysiadów i motylków
- 100 unoszeń i skrętoskłonów
- 8 minute legs


B. praktycznie nic dziś nie zjadł. Kanapkę z serem(120) i kopytka(75) a mama nic mu na to. Głupi bachor. Dlaczego tylko mnie pilnują z jedzeniem. Stop. Pilnowali. Li. z jedzeniem. Głupie dziecko, głupie. To, że wczoraj rzygałeś nie znaczy, że dziś masz nic nie jeść.

Oddychaj. Co on Cię obchodzi? Ma bardziej widoczne obojczyki i wystają mu łopatki. On ma 11lat. Jego budowa się jeszcze zmieni. Jest szczuplejszy. Masz bardziej płaski brzuch. On waży 40kg. On jest dzieckiem. A ty. Ty w sumie też jesteś jeszcze dzieckiem, ale walczysz o wspaniałą sylwetkę. A co jeśli on się świadomie głodzi? Serio? B. świadomie głodzi? Nigdy nic nie wiadomo. Idź lepiej wypij tą kawę. Inka to nie kawa. I tu się zgodzę.

~~ . ~~

Jeszcze takie małe info: Do ludzi którzy mają moje gg. przez jakiś czas mnie nie będzie na nim. Mam gg w telefonie. Na którym aktualnie nie mam pamięci systemowej (o co chodzi, praktycznie nic na niej nie mam -_-") i nie mogę zaktualizować tej właśnie aplikacji.

Niech moc będzie z Wami.
(O 19 Gwiezdne wojny)
(-_-"" Masz prawie 15 lat)
(I czo z tego?) :D

środa, 20 sierpnia 2014

Sprzeczności

Ohayo!

Piszę,chociaż miałam nie pisać. Dopóki moja waga nie osiągnęłaby 55kg, ale napisałam. Bo bez Was mi dziwnie. Nie tak. Nie mogę. A po za tym od 15.08. jem dziennie po ok. 800kcal. czasem więcej. A od powrotu moja waga stale stoi na 56,4kg. Cały czas. >800 kcal + brak ćwiczeń = umiarkowana waga. Jakim sposobem (?!) No dobra, to jest na plus dla mnie. Ale jak?! Jak do jasnej ch*lery? Jak? Dziś dołożę do tego pierwszy dzień wyzwań. Zaczynam je od początku. Ostatni raz.

~~ . ~~

Wycieczka. Emocje już osłabły. Z chęcią pokazałabym Wam zdjęcia (jeśli chcecie) w jakimś oddzielnym poście. (Albo założę Instagram, żeby pokazać Wam te zdjęcia)
Dzień 1.Najpierw pojechaliśmy na Słowację. Rozpadał się deszcz. (-_-") A potem jeździliśmy po jakiej drodze na której były same zakręty żeby dostać się do jakiejś jaskini. Pozytywne strony? Przejechaliśmy cały Słowacki Park Narodowy, przeszliśmy przez jaskinię lodową i przekroczyliśmy granicę. Poszukiwanie noclegu w Zakopanym skończyło się marznięciem w samochodzie do lekko po 20 aż wyjechaliśmy z obrzeży do wsi/miasta/cokolwiek-to-było obok gdzie znaleźliśmy pięcioosobowy pokoik. Wyskoczyliśmy do Zakopanego żeby kupić ciapy dla mamy (na pewno to jej wynagrodzi to, że nie była tu z nami). Chrzestna przegoniła nas przez całe Krupówki w tempie 'szybciej, nie ma czasu' a potem stała 20min. przy stoisku z oscypkami. Potem poszliśmy przed kino (7D). Poczytaliśmy oferty.
- Na co byś poszedł tatuś? - Hana
- No nie wiem. A co byś chciała? - Tata jak zawsze "Żeby Wam się podobało. Ja się dostosuję". Wtedy ja zazwyczaj włączam tok myślenia, co wybrałby tata. Idąc tym tropem doszłam do wniosku, że najbardziej pasowałoby mu coś w stylu akcja/horror
- Myślę, że horror. "Krwawa droga" lub "Nawiedzony Park Rozrywki" mogłoby być dobre.
- W (moja chrzestna), na co chciałabyś iść? - tato
- Obojętnie. Nie lubię tego kina w tym drugim jest większa sala. - chrzestna
- Przecież możemy iść tam. - tato
I poszliśmy. Tuż przy kinie zamówiliśmy pizzę, i tato powiedział, ze po nią przyjdziemy po seansie (7min. filmu. wooo.) Na drugi koniec Krupówek znów w tempie 'nie ma czasu'. Na miejscu okazało się, że tam jest inny repertuar. I mają kiepskie horrory. Poszliśmy na kiepski horror. Wyszliśmy.
- Tak szczerze, to zero rewelacji. - Spojrzał na mnie - Bez efektu wow. - Chyba tylko my rozumiemy ten żart :D
Poszliśmy po pizzę. I... no przecież już dawno powiedziałam, że nie jem tego typu rzeczy ;) Chrzestna też odmówiła, ale widziałam, że oczami pożarłaby całą. tato zjadł trzy kawałki a resztę B. "Jedz malutki, jedz na zdrowie" (~ Ayumi, chyba mamy takie samo odczucie co do rodzeństwa xd). Potem wróciliśmy do kwatery. Oczywiście nasz szofer (czytaj: mój i B. dziadzio, który potrafi przejechać całą Polskę bez zatrzymywania się na przerwy. I który zamiast łazić po Krupówkach wolał zostać w samochodzie) już na nas czekał. Po powrocie do kwatery ja udałam się do łazienki, B padł na łóżko jak nieżywy "Ależ ten chłopak musiał się zmęczyć" (Chyba jedzeniem.) a reszta rozłożyła się z jedzeniem. W łazience zrobiłam szybo 80przysiadów (Raz strzeliło mi tak w kolanie, że ja nie mogę, a potem już mnie wcale nie bolało xd) i wzięłam prysznic. Wchodzę do pokoju. Chrzestna pożera bułkę i pochylona nad stołem próbuje wessać pomidora. Ten obraz wbił mi się w pamięć z karteczką i myślą o treści Obżydliwość. Nie chcesz taka być. Zaczęłam pakować rzeczy do torby.
- Hano, zjedz coś - chrzestna.
- Nie jestem głodna. - A przynajmniej patrząc na Ciebie straciłam apetyt.
- Ale nic nie jadłaś. - Tato.
Skończyłam pakowanie i położyłam się spać.
Dzień 2. Pobudka. Nie to niemożliwe. Już? Poranna toaleta, szybkie śniadanie w postaci ryżu, który naszykowałam na drogę i dziwnego spojrzenia chrzestnej wyrażającego zadziwienie i inną ukrytą emocję. Jedziemy. Inwałd. Warownia. Robienie sznurka u powroźnika, miseczek u garncarza, serduszka u kowala, strzelanie z łuku, które łucznik skomentował "Bardzo dobrze Księżniczko". To było takie słodkie. Wszyscy mężczyźni (czy tak można tak nazywać osobników płci męskiej w wieku średni 22 lata?), którzy tam pracowali (kowal, powroźnik i łucznik) mówili do mnie per. Księżniczko *,* Cztery strzały. Trzy praktycznie w sam środek a jedna zboczyła z kursu. Łuk z naciągiem 15kg. Naciągał się tak gładziutko. Strzały frunęły jak po narysowanej trasie. Medżik. Czuję przeznaczenie. Tato po raz kolejny wysnuł teorię, że urodziłam się w złym wieku :D Park miniatur. Miniatury wszystkich obiektów z UNESCO i chyba nie tylko. Co było najlepsze? Chyba bieganie po labiryncie. 10 min w labiryncie to zdecydowanie za krótko. Następnie Oświęcim. Wystarczy mieć schizofrenię, (lub bujną wyobraźnię) aby usłyszeć krzyk ludzi. Rotunda jest pod tym względem bardziej wyrazista. Następnie podróż do Krakowa. Chrzestna ma tam przyjaciółki. Nocowaliśmy u jednej z nich w domu. Pokoik malutki. Dwa łóżka stół i szafa. Oraz duży kawałek podłogi. Ja oczywiście spałam na podłodze w śpiworze :P
Dzień 3. AquaPark. Nie mam z niego zdjęć. Chrzestna narzekała jaka to dla niej katorga tu być. A kto Ci tu do ch*lery kazał przychodzić. Zabawa na 102 aczkolwiek niekiedy było strasznie :P Chrzestna wyszła wcześniej, bo musiała jeszcze pogadać z koleżanką, która przyjechała specjalnie dla niej. Rzygam tęczą. I to ona zajęła się fotografowaniem. Bleeeee...Bleeee.....Bleeeee. Moje tłuste cielsko. Na fotografi wygląda jeszcze gorzej. Łzy stają mi w oczach, gdy myślę jak ona będzie pokazywać te zdjęcia. Potem powrót do domu. A może na zdjęciach wcale nie wyglądam 'gorzej'? Może na prawdę wyglądam jak wieloryb? Tłusta, gruba, brzydka, tłusta, gruba, brzydka, tłusta, gruba, brzydka (I nie chcę żebyście pisały, że wcale tak nie jest.


~~ . ~~

Wtorek. Nasza rodzina się sypie. Powstały trzy obozy. Obóz cioci. Obóz dziadzia i babci. Oraz obóz neutralny - moja rodzinka. Rodzina cioci buduje altanę. Odgrodzili się przez to od babci i dziadzia. Powstało piekło. Czytałyście może "Zemstę" A. Fredr'a? (Nie umiem odmieniać obcych nazwisk) Teraz to tak wygląda. Spór o mur. Dziadzio z babcią już planują zrobić wigilię oddzielnie. Zawsze byliśmy wszyscy razem. Teraz będzie inaczej. Złamiecie prababci serce. Usłyszałam to przypadkiem. Nie powinnam wiedzieć. Zbudziłam się. Czyżby mój instynkt? I usłyszałam jak dziadzio mówił to mamusi. "Niech się odwalą. Do czego są nam potrzebni" Skierowane w stronę obozu cioci. Tyle dni byłam silna. Wtedy stałam się słaba. Łzy potoczyły się po mojej twarzy. "Nie, nie, nie. To nie może być prawda" Zwijałam się na łóżku żeby tylko nie usłyszeli jak płaczę. Oczyściłam duszę. Teraz mogę być silna dalej.

~~ . ~~

Środa. B jest chory. Wymiotował. I nie będę się rozpisywać.
Nie będę liczyć dzisiejszego bilansu z dokładnością co do 1% ale wyniósł 800/900kcal.
Do września muszę ważyć 53kg.
Jutro się zważę i zrobię pomiary.
Do końca tego tygodnia max800kcal + ćwiczonka. Zobaczymy co z tego wyniknie :p

Dziękuję, że jesteście.
Potrzebuję Was =]




czwartek, 14 sierpnia 2014

Day 14; It's terrible

Ohayo!

Bilans:
- duży jogurt (376)
- owsianka (205)
- - - - - - - - - - - - - - 
- inka (30)
- 5 wafli (20)
Razem: 631kcal

Good. Początkowo miałam plan 3 owsianki(615), ale stwierdziłam, że nie. Potem pomyślałam o samych jogurtach, ale wyszłoby jeszcze gorzej kalorycznie. Więc jest jak jest. Inki jeszcze nie wypiłam, wafelków też nie zjadłam. Zjem, gdzieś tak później

Ćwiczenia:
- 6 pompek
- 20 nożyc
- 60 brzuszków, motylków i przysiadów
- 120 skrętoskłonów i unoszeń
- 8minute legs
- Muffin Top Workouts

~~ . ~~

Mama nie jedzie. Nikt nie chciał się z nią zamienić za dyżury. Urlopu też nie weźmie bo potem miałaby piekło. Jedzie chrzestna. Na samą myśl o trzech dniach z nią (i nigdzie ucieczki) mam ochotę tanecznym krokiem podbiec do wiaduktu i wskoczyć pod pociąg. Dobrze, że jedzie tato. Drobna pomoc mentalna zawsze się przyda. I żeby było jasne. Nie zamierzam pozwolić aby ona zniszczyła mi wyjazd. W ostateczności (czytaj: zaraz po wejściu do samochodu) zakładam słuchawki i już mnie nie ma :P

Nie wiem co będzie z tym parkiem wodnym. Najpewniej nie pójdziemy. Przeze mnie. Albo oni pójdą a ja co? Będę siedzieć przed wejściem. Nienawidzę być dziewczyną. Chłopcy mają w życiu łatwiej.

Ogólnie, nie wiem po co ja tam jadę. Ach no tak. Bo muszę. Bo nie można siedzieć przez cały czas w domu.

A czo tam. Orzecież będę studiować w Krakowie (Błahahahahahahahahahahahahahahaha...ha...hahahahaha...) to sobie wyskoczę kiedyś do tego Parku, ale wtedy już będę za stara, żeby biegać po nim jak małe dziecko i 'zaliczyć' wszystkie 10 zjeżdżalni o łącznej długości ponad 800m. Przeklęty okresie, czy mówiłam już jak bardzo Cię nienawidzę? Jeśli nie to: Nie-na-wi-dzę-Cię!

To tak, muszę sobie ugotować ryż na drogę i marchewkę. Chrzestna się będzie śmiała albo będzie udawać tą swoją dietę i wp*eprzy pół tego zacnego dania. Bo przecież jedziemy z nimi. Mam dwie paczki ryżowych i te wafelki co jeden ma 4kcal. Oprócz tego wezmę jakieś jabłka. Najgorsze jest to, że tam nie będę miała jak ćwiczyć. Być może coś wykombinuję. Być może nie. Zdam Wam relację w poniedziałek. Ściągnęłam na telefon apkę dziennik posiłków więc ona będzie liczyć za mnie. Ostatnio trenowałam ważenie 'na oko' i mogę powiedzieć,że w miarę mi idzie (ach ta wrodzona skromność) więc jakoś będzie. Już powiedziałam tacie, że nie mam zamiaru jeść jakichś śmieci i się zgodził, ale jak znam życie przy chrzestnej wysiądzie i cofnie co powiedział. Albo nie. i będę wiedziała na czyich relacjach bardziej mu zależy.

Co lepiej zrobić sobie do termosu: 1. Inkę, czy 2. Herbatę zieloną?

Trzymajcie się. Do zobaczenia w poniedziałek! =]






środa, 13 sierpnia 2014

Day 13; I need...

Ohayo!

Głupi okresie, idź. Nie chcę Cię. Nie teraz. Przecież praktycznie jutro wyjeżdżam. Odejdź i ewentualnie wróć w sobotę. Tia. Mażenie ściętej głowy.

Bilans:
- 1/3 jogurtu(80) + wafel ryżowy(36)
- 10 wafli (40)
- ryż na mleku(~150)
- inka z mlekiem 0,5% (30)
Razem: 336kcal
Edit.
- ryż z dżemem ok. 100kcal
- kawalek ciasta - 200kcal?
636kcal
F*ck. Jestem słaba i głupia.

Ćwiczenia:
- 6 pompek
- 30 nożyc
- 50 brzuszków, motylków i przysiadów
- 100 skrętoskłonów i unoszeń
- 8 minute legs
- Muffin Top Workouts

Opiszę tylko plan diety, bo muszę załatwić parę spraw i naszykować się wstępnie.
Plan oficjalny - mama musi się do niego zastosować.
Mój plan - plan oficjalny + moje dodatki.

PLAN OFICJALNY:
- rano szklanka wody z łyżeczką octu jabłkowego
- co drugi dzień ryż brązowy
- pić od 1,5 do 2,5l wody dziennie
- 2 herbaty zielone dziennie
- nie pić kawy(według moich źródeł, inka to nie kawa^^), alkoholu(15 latka i alkohol, no pewnie)
- wykluczyć słodycze i słone przekąski

MÓJ PLAN:
- Plan oficjalny
- ważę się w środy i soboty
- nie przekraczam 600kcal
- piję: błonnik, skrzyp i magnez
- 5x week 8minute legs
- ćwiczenia według wyzwań
- minimum 3x week dodatkowe ćwiczonka
- i co tam jeszcze mi do głowy wpadnie.

~~ . ~~

Weszłam dziś na wagę.... 55,6kg ^^ A w poniedziałek po powrocie było ponad 58kg.
Teraz tylko tego nie zaprzepaścić. Jeszcze tylko 0,6kg i cel pierwszy :D Mam nadzieję, że po powrocie go zobaczę.

Trzymajcie się ciepło. Pa =]


wtorek, 12 sierpnia 2014

Day 7-11 WTF? ; Day 12 Work and Power

Ohayo!

Miałam na razie nie pisać... (Hana przewraca oczami) M. wiedz, że piszę tylko dlatego by zadowolić Twoją ciekawość :) Tylko od razu ostrzegam, że post jest długi oraz przeładowany negatywną i pozytywną energią :P

To tak. Środa:
Pojechałam, jestem u babci, wieczór (czyt.:17) no spoko. Przydałoby się coś zjeść. Idę do lodówki. What is that? Bigos, zupa, bałagan, stary ser, jakieś bliżej nie określone coś... Yyy. To ja dziękuję. Godzina później. Wróciła chrzestna.
***
Przerwa na reklamy.
Muszę Wam wyjaśnić sytuację mieszkaniową.
Mała wieś. Ok. 40-50 domów. Ulica przebiegająca przez środek. Interesuje nas tylko lewa strona drogi. 3 domy. Za nimi i obok nich las. Gęsty, mieszany z przerażającą ilością sosen, jak na mój gust rosnących za blisko domów. We wszystkich trzech domach mieszka rodzina Hany od strony mamy (heehe, zrymowało się). W jednym babcia z dziadziem, w drugim chrzestna a w trzecim: Prababcia, ciocia M i wujek Wi, ciocia AA i wujek W oraz Kr.
Kiedyś moja rodzina również tam mieszkała, w domku pierwszym. Babcia z dziadziem mieszkali z chrzestną. Dobrze, że teraz się przeprowadziliśmy tu. Na wieś nie wiele większą, bo ma tylko ok. 4000 mieszkańców :D
***
No spoko. No to idę do niej.
- Co zjesz na kolację?
- Nic.
- Ona nic nie jadła - wtrąciła babcia i wyszła.
Chrzestna otworzyła lodówkę. WTF? Jak to możliwe, że pół lodówki zajmują ciasta i jej różne wynalazki (zamiłowanie do nalewek i różnych dziwnych rzeczy). Pokroiła ciastka na spodek. Dobra moja wina wzięłam jedno i zjadłam. Taka głodna. Taka gruba. Potem wpadłam na chwilę do Kr. Z chwili zrobiła się 22:30. Wróciłam do chrzestnej (łii te 30m. oddzielające te domy) i  poszłam pościelić łóżko (można by rzec, że 5 osobowe) następnie zajęłam się sobą. Umyłam się, zęby itp. Wychodzę. "No nie mów, że umyłaś zęby?! Przecież jeszcze będziemy jeść!" Chciałabyś - pomyślałam i zaniosłam talerz z ciastkami który mi podała do pokoju, po czym szybko położyłam się spać. A w głowie krążyła mi tylko jedna myśl "Zasnąć za nim przyjdzie". Nie czytajcie po między wierszami. Spałam z nią w jednym łóżku. Zawsze tak było jak tam przyjeżdżałam. I na litość boską. Zawsze tego nienawidziłam. No chyba, że spał tam również Kr ^^ .... ej przystopujcie, to mój kuzyn :P

Czwartek i Piątek:
Alleluja! Dziś nocuję u cioci. Pomińmy kwestie śniadania. Pomińmy kwestie jedzenia. Byłam szczęśliwa. U cioci zawsze jestem. Ciocia jest siostrą babci, więc nie łączy nas prawdziwe pokrewieństwo, ale pokrewieństwo krwi już tak, lecz mimo to nie pytajcie u której wolę przebywać. Zresztą, odpowiedź chyba znacie.
U cioci jest tak miło. Taka rodzinna atmosfera, którą potęguje fakt, że córka cioci (czyli ciocia AA) jest w ciąży. Termin na grudzień. Już jej zapowiedziałam, że wbijam na ferie zimowe pomagać przy dziecku :D
Czwartek: Był grill u chrzestnej z okazji jej imienin. F*CK! KWC złamane. Wypiłam Redsa. Jak 15 letnie dziecko może złamać Krucjatę?  Wujek W, proponował mi różne alkohole, ale odmówiłam. To wyglądało jak sylwester w tamtym roku. "Kr,  Hano. Widzicie? Tam jest barek. Bierzta co chceta" No dobra powiedział to trochę w dłuższej formie, ale przekaz był taki. Podczas mojej następnej wizyty może skorzystam :P

Sobota:
No cóż. Wszystko co dobre szybko się kończy. Z miną skazańca przenoszę rzeczy do chrzestnej a książkę i gitarę do babci.Godzina 8.
- O Hana, dobrze, że jesteś. Za domem jest groch. Wyłuskasz.
Oni jadą do miasta.
Wychodzę, idę za dom. 'o'  Wiaderko, pudełko i wielki kosz. Wszystko pełne grochu. Wzięłam wiaderko i idę łuskać. Poszłam na altankę do cioci. AA akurat obierała ziemniaki. Pół wiaderka wyłuskane. Babcia z dziadziem wychodzą z domu.
- A B. (mój brat) gdzie? Dlaczego nie łuska? - powiedziała AA
- On ma wakacje, fil w domu ogląda. - Odpowiedziała babcia.
Cioci po prostu słów zabrakło. A potem zaczęła mówić, że ja przecież też mam wakacje, co babcia pozostawiła bez słowa i poszła.
Reszta jest nie ważna. Ciocia zmusiła mojego brata do wyjścia z domu. Było trochę krzyku. Mały głupi idioto, ona jest w ciąży! Ale wyłuskał pół kosza i zwiał do domu. Zjadłam obiad u cioci i łuskałam dalej.
Godzina parenaście minut po 13.
Hana dalej łuska. Babcia przyjeżdża i wyśmiewa się z niej, że tyle to jej zajęło. Ale nie pomogła. Gł*pia. Gł*pia. Gł*pia. Wiem, że kiedyś pożałuję tych wyzwisk, ale na prawdę mam o niej takie mniemanie. Zajęło mi to do 14. Pomogła mi trochę prababcia. Ciocia musiała się zająć domem bo wujostwa też nie było. Ale nawet gdyby byli a ona by mi nie pomogła, nie miałabym żalu.
Wieczór u chrzestnej. Krzyk. Nie obchodzi mnie jej zdanie. Kreska na ręce. Malutka. Wygląda jakby mnie kot podrapał. Ale ulżyło. Główny cel osiągnięty.

Niedziela.
Dalej u chrzestnej. Kościół, Msza Święta, cmentarz.
- Dziadziu, pożyczysz zapałki? Bo zapaliłabym znicza u dziadzia(od strony taty), bo jest knot, ale się nie pali.
- Nie mam zapałek, ale w samochodzie jest zapalniczka.
- Och, dzięki - niemal wyczułam myśli babci " Nie denerwuj go, przecież już jedziemy do domu". - Dziękuję, ale nie pójdę. Przecież nie będziecie na mnie czekać.
To wydarzenie chyba najbardziej ciąży mi na sercu. Dziadzia(od strony taty) nie pamiętam za dobrze. Tylko cztery sceny związane z nim. 1. Biegnę przez jego podwórko, on stoi z koniem. Podbiegam, on daje mi czekoladę i mnie przytula. 2. Siedzimy (ja, tata i małyB) w szpitalu na krzesłach. Nie chcieli nas wpuścić. Mama mogła wejść, bo jest z tych sfer. 3. On leżący w trumnie. 4. Moja rozmowa z mamą (miałam 6 lat) - Mamuś, czy skoro dziadzio umarł, nie mogę ubierać się na czerwono?
Czasem śni mi się inna sytuacja... która mogłaby być prawdziwa, ale ja nie miałabym prawa jej widzieć. Widzę dziadzia, idącego przez swoją kuchnią. Nagle przystaje, łapie się za serce i upada. Koniec.
***
Jeśli coś wspominacie, z jakiej perspektywy to widzicie?
1. Wszystko widzę swoimi oczami.
2. Wszystko widzę z góry. (Jak to określił mój tato 'Tak jakby duszyszka z Ciebie wypłynęła i widziała wszystko z nad ciebie')
Ja widzę wszystko z drugiej perspektywy. Po tym jak przeczytałam serię książek "Wilczy Brat" Myślałam, że może też jestem wędrującym duchem jak Toraq. Ale mi przeszło :P
***
Przez praktycznie większość czasu pomagałam chrzestnej w przygotowaniu drugiego przyjęcia dla jej koleżanki. Żadnego dziękuję, niczego. Tylko mnie obrażała, że nie umiem nic zrobić dobrze, że matka w domu nic mnie nie nauczyła. Miałam ochotę rzucić się jej do gardła krzycząc "Nie waż się obrażać mojej mamy! Jest o wiele lepsza od Ciebie!!" Ale się opanowałam. Nawet bez ostrzałeczki.
Przyjechali moi rodzice. Ciocia A i wujek W chcieli żebym została. Powiedziałam do Cioci na ucho, że gdybym mogła zostać u nich a nie u chrzestnej, to zostałabym bez namysłu. "Rozumiem" Powiedziała. A ja wiem, że zrozumiała.
Nie pojechaliśmy tych 30km. bo Kr. się nie chciało. Wyzywanie mnie od grubych zajęło mu zbyt dużo czasu.
Wróciłam do domu i wyżaliłam się ze wszystkiego mamie. Znów czuję tę nitkę łączącą nas. Ona ma problemy z cerą, większe niż ja i była u takiego kolesia i on powiedział, że musi być na diecie ścisłej. A ja jej powiedziałam, że wszyscy (no nie wszyscy ale dużo osób) nazywa mnie grubą i, że przechodzę z nią na dietę, przekonał ją argument, że sama nad morzem powiedziała mi, że mam gruby brzuch. Tą dietę ściślej opiszę jutro. Wiem tylko, że co drugi dzień brązowy ryż :)
PS. Dostałam okresu. Dobra niepokoiłam się, że go nie mam. Dostałam. Już może sobie iść.
Poniedziałek:
No dobra, ostatni dzień zawalania. I żarcie, aczkolwiek kontrolowanie ilości.
Wieczór: Co ja zrobiłam? Ćwiczenia, ćwiczenia, ćwiczenia. Wyszło na to, że zrobiłam wszystkie wyzwania dzień pierwszy i trochę dodatkowych.

~~ . ~~

Dziś. Tak dużo energii. Tak dużo motywacji. Tak dużo efektu WoW. Tak dużo uczucia chudnę! Tyle pozytywnej energii w jednym miejscu :D

Bilans:
- kawa rozpuszczalna - (?) z 10kcal?
Razem: ok. 10kcal

Ćwiczenia:
- 5 pompek
- 20 nożyc
- 40 brzuszków, motylków i przysiadów
- 8 minute legs
- Muffin Top Workouts

Potem jeszcze zrobię ćwiczenia poprawiające kształt piersi(chociaż ich praktycznie nie mam xd) oraz coś na ramiona.

Z rana prawie uderzałam głową w ścianę myśląc "Co ty do ch*lery odwalasz? Tyle gadasz, że głodówki są złe, a sama to robisz." "Przymknij się głupi mózgu. Jest dobrze." I sama nie wiem w którą wersję wierzyć. A po za tym, to nie jest głodówka. Wypiłam kawę, a raczej dalej ją piję xd

Tak łatwo było dziś nic nie jeść od rana do 15 byłam w domu sama z B. i S. (zmieniłam inicjały B. to ten co ma 12 a S to ta kruszyna). Potem tato wrócił z pracy. A mama wróci ok. 20 więc będę 'po kolacji'. Jutro same jogurty. Więc bilans może być dość duży, ale jogurty mi nie zaszkodzą. Pamiętacie moje postanowienia? "Nie popadam w paranoję" Jogurt nic mi nie zrobi. Nawet jeśli coś mi szepcze, że ten jogurt równie dobrze może mnie zamordować w nocy. Wtf? Zamknij się głosiku. 

Szukacie motywacji? Stylowi.pl dział Sport i fitness. N-i-e-s-a-m-o-w-i-t-e. 

Nie powinnam pić kawy. Muszę kupić zbożową. Idę myć naczynia. Łiiii. To jest właśnie efekt wow. Czuję się niesamowicie. Mimo, że podczas ćwiczeń robiło mi się słabo. Jest moc. Moc, energia, gło-du-we-czka! Kurde, z moim mózgiem coś serio nie tak :D

Trzymajcie się ciepło. Pa =]




Ja już osiągnęłam swoje dno. Teraz muszę się wzbić pod samo niebo.

PS. Mojemu bratu zamarzył się AquaPark, mojemu dziadziowi wycieczka. Więc jedziemy w noc z czwartku na piątek do Krakowa do tego parku wodnego (kończ się okresie!), a potem do Zakopanego. Panie Boże chroń mnie. Mam lęk wysokości. Dla tych co byli w Polskich Tatrach. Morskie Oko ujdzie. Wiecie gdzie jest 'ceptostrada'? To jest szlak z Morskiego Oka do Szpiglasowej Przełęczy. Nie doszłam nawet do połowy, tylko popadłam w histerię bo chrzestna ciągnęła mnie tam siłą. Rozpłakałam się na trasie i powiedziałam, że dalej nie idę, a ona powiedziała, że na pewno nie jestem jej chrześniaczką. Wszystko działo się rok temu, a ja dalej pamiętam z wyrazistością 120% jak to wypowiada. Od tamtej pory nasze relacje spadły ( w moim miemaniu) na 0% a ją to może nawet nie zaciekawiło, jaką mi wtedy przykrość sprawiła. Przeszłość. Zapomnijmy. Spalmy. Jej zdanie już i tak mnie nie obchodzi. Jestem samodzielną jednostką! Zależy mi tylko na mojej rodzince (mama, tata, S. no B też ew.) rodzince z domku trzeciego, babci od strony taty i na chrzestnym. To moje miejsce pierwsze. Kocham. Kocham. Kocham. Gdybym kiedyś popadła w anoreksję, dla nich, a w szczególności dla S. mogłabym zacząć jeść.

środa, 6 sierpnia 2014

Day 5 & 6; 31' w cieniu; Tylko się nie załamuj + Żegnam do 13.08

Ohayo!

*Tylko żebym później nie żałowała, że to napisałam* To już szósty dzień bez czekolady itp. i nawet mnie nie ciągnęło. A dziś rano wchodzę do kuchni i... Czekolada... odwracam ją... krówkowa... mhm... Nie. Nie mogłam Was przecież zawieść i poszłam przygotować sobie śniadanie.

Bilans:
- owsianka (200) trochę arbuza (20)
- lód wodny frugo (60)
Na pewno coś jeszcze dziś zjem. Kolacja u babci, więc strzeż mnie Boże.

Ćwiczenia:
- 7 pompek
- 50 nożyc
- 70 brzuszków, motylków, wykopów
- 140 unoszeń, skrętoskłonów
- 8 minute legs,
- Thin Gap

Jak będę u babci i u cioci, to będę wykonywać ćwiczenia tylko, że w ThinGap, nie będę mogła robić pajacyków.

W tą niedzielę znowu jedziemy z Kr na kajaki. Mamy za darmo, więc trzeba skorzystać :). Sęk w tym, że jedziemy... Rowerami. 30km. w jedną stronę. No dobra. Może i bym się cieszyła, bo spali się trochę itp. problem w tym, że. Moje kolano. Och, biedactwo jak ono to zniesie. Mówi się trudno. Będziesz cierpieć w milczeniu. Potem pewnie Kr. zechce pójść na pizze. Ja powiem mu, że nie chcę, on będzie się śmiał, że się odchudzam. Żeby nie umrzeć z braku kcal i przemęczenia zaproponuję mu lody. (Wszyscy się podniecają jej zwierzynieckie lody, a tak naprawdę to: są małe gałki, drogie, i smakują tak sobie.

Muszę się iść pakować. Brać gitarę, czy nie brać, oto jest pytanie. A właśnie! Wy nie wiecie! Mam gitarę. Przyszła do mnie wczoraj!!! Łiii. Gitara.

Przeczytam Wasze posty, ale chyba nie dam rady skomentować. Wiedzcie, że duchowo jestem z Wami.

Wrócę 13.08. Tam nie będę miała internetu. Trzymajcie się. I.. Dacie radę osiągnąć cele =]



poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Day4; Pokonać głód

Ohayo!

Bilans:
- kanapka z serem i szynką(120)
- 2x kanapka z miodem(200)
- jogurt(150)
- Kolba kukurydzy(200)
Razem: 570/600

Ćwiczenia (jeszcze żadne ale te zrobię)
- rozciąganie
- 6 pompek
- 40 nożyc
- 60 brzuszków, motylków i wykopów
- 120 skrętoskłonów i unoszeń
- 8minute legs
- Thin Gap

I dzień będzie zaliczony.

~~ . ~~

Jestem głodna. Nie wiem jak to możliwe. Jestem taka głodna. Myślałam, że przekroczyłam bilans. Może bym wtedy zjadła coś jeszcze, ale tak? Nie mogę. Ale. Jestem głodna. Tak głodna....

Wczoraj nie było tak jak miało być. Zamiast do cioci pojechaliśmy po moją chrzestną i Kr. i pojechaliśmy na kajaki. Płynąc ja i Kr. zobaczyliśmy w rzece wiosło, więc je wyłowiliśmy (z zimnej wody, dobrze, że akurat było płytko ok. 60cm) i zanieśliśmy po spływie właścicielowi. Dzięki temu mamy darmowy spływ w następną niedzielę. To z pozytywnych. Z negatywnych to pojechaliśmy potem wszyscy na pizze (7os) i zjadłam trzy kawałki, jeden mały dwa zwykłe. Chcieli mi więcej wmusić ale stanowczo odmówiłam. I ten dzień był przełomem, przez który teraz jestem głodna. Powoli. Stop.
Wcale nie. To tylko głód psychiczny, nie mogę mu się poddać. Jeszcze tylko 7h i pójdę spać. 7h walki i epic win. Dam radę. Z Wami wszystko jest możliwe.

Dziś jestem sama w domu z K. bo go pilnuję. Jutro wieczorem, więc również będę miała jak ćwiczyć. W środę przed południem jadę do babci (ale zdążę coś opublikować) więc wstanę rano i zrobię ćwiczenia. Tam nie będę miała jak robić Pop Pilatesu, więc będę robić 8minute. Wrócę w następny wtorek. PS. Tam nie ma internetu.

Gitara będzie w czwartek/piątek. F*ck! Będę bez gitary.F*ck x2! Kto mi ją odbierze?! Już widzę babci jak odbiera moją gitarkę. Tak babcia będzie tu a ja u niej. Kiedyś to wam wyjaśnię.

~~ . ~~

Anonimku, z wcześniejszego x2 posta. Dałam Ci e-maila, ale nie wiem czy widziałeś więc proszę: hanakaosu@gmail.com napisz i dam Ci gg.

~~~ . ~~


~~ . ~~

A nawiązując do wczoraj. Patrzcie co znalazłam:



~~ . ~~

Trzymajcie się ciepło. Pa =]

niedziela, 3 sierpnia 2014

Day 3; Myśl pozytywnie

Ohayo!

Niedziela, leniwy dzień, możemy odstąpić od diety... Zaraz, zaraz. Co? Jakie odstępstwo? To, że jest niedziela nic nie zmienia. Niedziela jest takim samym dniem jak inne w stosunku do diety i ćwiczeń. Różnica jest taka, że w niedziele jest więcej czasu wolnego.

Obczaiłam, że na liście książek jest Kubuś Puchatek, a że strasznie mi się nudziło to zaczęłam go sobie czytać. Wiecie jaki oni tam dają 'wzór' dla dzieci?

"- Cały tydzień - powtórzył Puchatek posępnie. - A co będzie z jedzeniem?
- Obawiam się, że nic - rzekł Krzyś - Chodzi o to, żebyś mógł jak najprędzej schudnąć. Za to będziemy ci czytać."

Puchatek zaklinował się w norze królika i nie mógł wyjść. Krzyś razem z królikiem stwierdzili, że jak nie będzie jadł tydzień to schudnie wystarczająco żeby wyjść. Serio książko? A jakby czytało to małe dziecko z nadwagą i pomyślało sobie: 'Och! To ja też nie będę jeść jak Kubuś, żeby dotrzymać mu towarzystwa!' Dobra. Przyznaję. Oklepany scenariusz. Ale nuż widelec by się tak stało?

Jedziemy dziś z wizytą do cioci i wujka ze strony taty. Mają 2 dzieci. Córkę o rok starszą ode mnie i syna w moim wieku. Jak ja to przetrwam? Ta dwójka nie jest zbyt szczupła, ale dziewczyna jest podobno na diecie, więc może nie wystawią jakichś ciast itp.

Tak jak pisałam w poprzednim poście. Będę musiała pojechać na trochę do babci. A tato mi już zapowiedział, że jak tylko przyjedzie gitara. Puf. I już mnie tu nie ma. Mhm. Dobrze, że tak mnie kochacie.

~~ . ~~

Bilans:
- 1/4 serka wiejskiego (47) wafel ryżowy z szynką i serem(106)
- Pomysł na... Pieczona pierś z kurczaka z ziemniakami i dodatkami - ~250
Razem: 453/600kcal

Ćwiczenia:
- rozciąganie
- 6 pompek
- 30 nożyc
- 50 brzuszków, motylków i wykopów
- 100 skrętoskłonów i unoszeń
- rest nogi
- ThinGap

Day 3 - zaliczony.
Jest moc :)

~~ . ~~

Oglądam Skins. Dopiero 2odc., ale już kocham Cassie. Ta dziewczyna jest taka pozytywna(dla otoczenia). I czy to zbieg okoliczności, że ma pościel w motylki? Przypadek? Nie sądzę. :D

Jeszcze na 85% coś zjem, ale nie ma opcji, żebym przekroczyła moje 600 kcal. Miałam ważyć się w soboty i środy, ale zważę się jutro i tak codziennie aż gitarka będzie u mnie. Muszę wiedzieć czy mogę grać ^^

Trzymajcie się ciepło. Pa =]

sobota, 2 sierpnia 2014

Day2; Trwanie w motywacji

Ohayo!

Waga: 56,5kg

Bilans:
- pół Jogusia jagodowego(165) + musli błonnikowe(~35)
- parówka(140), kartofle(120), mizeria(czyt.: ogórki z jog.nat. ~30)
- kompot(x kcal [na pewno niezbyt dużo, to kompot domowy] )
Razem: 490+ x / 600kcal

Ćwiczenia:
- 5 pompek
- 20 nożyc
- 30 przysiadów
- 40 brzuszków, motylków
- 80 skrętoskłonów, unoszeń, wykopów
- 8 minute legs
- rozciąganie

Day 2 - zaliczony

~~ . ~~

Anonimie: Oczywiście, że nie mam nic przeciwko :) Mój e-mail: hanakaosu@gmail.com , jak napiszesz to dam Ci Gadu. Pozdrawiam =]

~~ . ~~
Jeszcze tylko 1,5kg i cel pierwszy. Łii... Robimy falę ~~~~
A wracając to realnego świata.
Zamieniłam Mel B. na '8 minute legs'. Dlaczego? Internet mi się strasznie zacina, a dziś brat ma jeszcze zamiar aktualizować WOT-a (grę) więc pff. katastrofa połączeniowa. Już mnie przeraża myśl, że być może PopPilates też nie zechce się włączyć. Jakoś strasznie spodobały mi się te ćwiczenia. Kolejny powód. Ja.  |  Mel B. Pomiędzy nami jest ściana. Jakoś nie mogę jej ćwiczeń. Zbyt wymagające? Tia. Jasne. A tak na serio. 8 minute da mi takie same efekty, pamiętam, że ostatnio po dwóch tygodniach już miałam o wiele lepsze nogi. (O ile moje nogi można w jakiejkolwiek fazie określić słowem 'lepsze').

Będę musiała jeszcze na wakacjach pojechać do babci. Ale tak sobie myślę, że trzy dni posiedzę u babci a dwa u cioci :) Najpierw 3 dni męczarni a potem 2 relaxu = 5 dni naprzemiennych emocji, bez internetu :( Bardzo się boję, że przez ten wyjazd przytyję. Ciocia gotuje dość tłusto, a babcia jak babcia. Plusem jest to, że będę miała jak ćwiczyć, więc na 100% nie zawalę wyzwań. A jeszcze jak wezmę tam sobie gitarkę (bo nie ma opcji żebym gdziekolwiek się ruszyła z domu dopóki ona nie przyjdzie) to będzie lajcik.

Mam stałą, irytującą świadomość, że w mojej kosmetyczce jest ostrzałeczka. Czuję jakby mnie wzywała. Ale NIE! Nie będę się ciąć. Ten miesiąc ma być idealny. A zresztą na dziś już mi wystarczy krwi. Nie. Nie dostałam okresu. Choć by się przydał. Powinnam dostać równiuteńko 30 dni temu. Chodzi o to, że dzisiaj cięłam drut z tatem (Tia. Ja pracuję a brat wyleguje się na kanapie i ogląda tv. To się nazywa sprawiedliwość w domu ChI.. to znaczy .. Hany) Ale wróćmy do sedna. Cięliśmy drut i tak trochę mi nogi podrapał. Idzie moja mama "O Boże! Krew Ci leci z nogi". Spoglądam. "O, nie zauważyłam". Tata patrzy "A no. Faktycznie Cię trochę zadrapał". I idź jutro człowieku w spódnicy do Kościoła xd Tak, chodzę w spódnicy choć nie trawię swoich nóg. Wolę to niż kisić się w spodniach. To plus bycia dziewczyną :D

Całkiem prawdo podobne, że gitarka przyjdzie w poniedziałek. A żeby było ciekawiej to dopóki nie zejdę do 55,9 - 55kg (taki zakres :P ) to nie będę na niej grać. Motywacjo trwaj!


ze stylowi.pl

piątek, 1 sierpnia 2014

Sierpień; Day1; Motywacja110%

Ohayo!

Dopamina szaleje (Hormon motywacji do działania ~KLIK~), endorfiny (hormony szczęścia) rozsadzają mi żyły.
Dawno nie czułam się tak dobrze. Już chyba wiem, dlaczego wtedy (dawno, dawno, dawno, dawno [...] temu) tyle ćwiczyłam.

Zaczął się sierpień. Nowy miesiąc, nowe wyzwania, nowe cele = Nowa walka.
Nie robię podsumowania sierpnia, bo w sumie, nie miałabym czego sumować. Zważę się jutro i to będzie taka waga 'początek sierpnia'.

~~ . ~~

Miałam się z Wami podzielić moim planem, więc oto on:

1. Bilanse do 600kcal
2. Wliczam owoce i warzywa
3. Nie jem po 18
4. Spalam 'nad kalorie'
5. Minimum 1,5l wody dziennie
6. Codziennie błonnik i skrzyp, magnez co drugi dzień [tabletki ;) ]
7. Ćwiczenia zgodnie z rozpiską (na dole)
8. Staram się wykorzystywać każdą możliwość do ruchu (sprzątanie, pomoc domowa, itp.)
9. Stosuję odżywkę do paznokci (moje małe, popękane biedactwa)
10. Nie popadam w paranoję

AD.7. PLAN ĆWICZEŃ



 




~~ . ~~

Bilans:
- pół Jogusia truskawkowego (165) z płatkami (55)
- fasolka szparagowa (50)
- - - - - - -
- pół Jogusia jagodowego (165)
Razem: 435kcal/600

Ćwiczenia:
- 5pompek
- 10nożyc
- 30 brzuszków
- 60 skrętoskłonów, unoszeń i (wymachów?)
- PopPilates
- ThinGap

Day 1 -zaliczony

~~ . ~~

Skopiowałam sobie od Gąsieniczki (klik) listę 100 książek, które według BBC trzeba przeczytać. Już wcześniej widziałam ją na stylowych chyba, ale nie chciało mi się jej przepisywać. Więc Bardzo Ci Gąsieniczko dziękuję, że ty nie jesteś takim leniem :)

Właśnie odkurzyłam cały dom ("Siedzisz tylko przed tym komputerem i nic nie robisz, ale jak matka prosi o pomoc to nie ma"). Więc domek lśni.

Co do bilansu to może ulec zmianie. (Nagłe olśnienie.) Ta kreska w bilansie (- - - -) oddziela to co już zjadłam, od tego co zamierzam zjeść.

Przenieśmy się w zamierzchłe czasy starego bloga. Pamiętacie z niego cokolwiek? Wątpię. A więc mam taką 'koleżankę'. Jak ją opisać żeby nie brzmiało to obraźliwie? Jest infantylna i bardzo przejmuje się ocenami. Nie uczy się a potem narzeka, że ma złe stopnie. A gdy ja dostanę lepszy, to mam wrażenie, że ona chce mnie udusić. Ale przejdźmy do sedna. Ona nie jest gruba. Jest normalna, ale uważa się za grubą. Za to ma obojczyki i bardzo bardzo wyraziste kości policzkowe. Boję się, że ona schudnie przez wakacje. Że będzie szczupła, albo nawet chuda. Tak strasznie się boję, że to ja będę tą grubszą. Dlatego do września muszę schudnąć do 52kg. Ew. Podczas ćwiczeń budują się mięśnie, które też swoje ważą, więc jeśli będę ważyć więcej niż te 52kg, ale wyglądać lepiej to nie będę się czepiać. Szkoda, że w miesiąc nie można zdobyć płaskiego brzuszka, no ale. "Przez jeden dzień nie przytyłaś, więc nie oczekuj, że przez jedną noc schudniesz". Coś w tym jest. Chyba jednak lekko wpadam w paranoję.

A wróćmy do parę postów wstecz. Pamiętacie? Chciałam gitarę. I będę ją miała. Około 30min. temu wysłałam e-maila na adres tego sklepu i właśnie otrzymałam odpowiedź. Bo nie mam konta na allegro i wysyłałam czy mogliby mi od tak wysłać a ja zapłacę przy odbiorze i zgodzili się :)
(*Niepohamowana radość*) (*Będę miała gitarę*) Dobra. Już się ogarnęłam :) W najlepszym wypadku będzie w poniedziałek, w najgorszym w środę. O jejciu, ale się cieszę.

Muszę dziś pojechać do biblioteki bo nie mam co czytać. Nie pytajcie się ile przeczytałam książek przez lipiec bo będziecie przerażone :D






Kocham Was i Dziękuję, że jesteście ze mną =]

środa, 30 lipca 2014

Walka trwa

Ohayo!

~~Relacja z dnia wczorajszego~~
Wróciłam.
Weszłam sobie na ask'a. I uśmieszek jak stąd do Warszawy. Goździku, czy mówiłam Ci już jak Cię kocham?
No to teraz blogger.

Dobry hejt nie jest zły.


Smutny Grubasku, proszę nie pisz z anonimka. Czuję się jakbyś nie doceniła moich możliwości poznawania ludzi, a zwłaszcza w takich okolicznościach.

Możesz dziękować Bogu, że obiecałam przyjaciółce, że nie będę hejtować, bo posypałaby się ciekawa rozmowa. A ja nie umiem wstrzymywać emocji jak RQ czy Gąsienica.

Na marginesie. Nie obrażam się, bo takie 'mocne' hejty mnie nie ruszają, jak już to bardziej motywują.


~~Dzisiaj~~
Układam plan. Jutro się nim z Wami podzielę. Miałam nie pisać posta, ale nie wytrzymałam. Chciałam napisać dopiero jak (korzystając ze zwrotu Red Queen) wyrocznia pokarze 55kg. (RQ wybacz, że tak tu użyłam twego zwrotu bez Twego królewskiego przyzwolenia, ale bardzo mi się podoba ;) )
Waga była zmienna, aczkolwiek na korzyść.
Po powrocie (pn) - 58,3kg
Wczoraj (wt) - 57,4kg
Dziś (śr) - 56,6kg
Już tak blisko do pierwszego celu (55kg) :D
Bilans z dziś wyniósłby ok. 500kcal, ale pojechaliśmy na Mszę za dziadzia a potem do cioci (wiecie, do tego zbiorowiska) i tam była moja ciocia co jest w ciąży, więc jak mogłam jej odmówić gdy częstowała mnie ciastem? Normalnie.
A tak na prawdę to jestem spaślakiem, a kto spaślakowi zabroni?

Była taka scena nad morzem. Właściwie w tym pokoiku co wynajmowaliśmy. Smarowałam brzuch kremem od "spaleń słonecznych", tak na serio to krem od cellulitu ale cii. Wchodzi mama.
- O Boże ChI! Ty masz taki wielki brzuch, czy tylko wypięłaś?!
- Nie do ch*lery! To ciąża. Trojaczki. Wydało się! Jestem wiatropylna!
Po tym poszła na balkonik, a ja straciłam z nią resztkę rodzinnej niteczki pojednania. Potem na plaży siedziałam w koszulce (przez trzy dni), bo stwierdziłam, że nie będę pokazywać publicznie brzucha.

Przyjechał do nas kuzyn z dziewczyną
- ChI, ale ty masz wielkie ręce! Normalnie większe niż moje.
- To nie jest powód do dumy  -jego dziewczyna
- Dla mnie tak - odpowiedział.

Zaraz po tym jak ścięłam włosy przyjechał wujek.
- I jak, ładniej?
- A o co chodzi?
- Nie widać różnicy?
- A co, przytyłaś?

Wybaczcie, ale musiałam wyrzucić to z głowy. Fuj, Fuj, Fuj! Już w życiu nikt do mnie tak nie powie. Ble. Nigdy. Nigdy. Nigdy.



wtorek, 22 lipca 2014

Zgiełk pakowania

Ohayo!


A więc, w nocy wyjeżdżamy. Zaraz pójdę spać, bo przez drogę chcę być.., no nie chcę być śpiąca. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że jak ja zasnę, to tato też zaśnie i wszyscy skończymy w najlepszym wypadku w szpitalu. Taka moja paranoja. Ale ja mam tak często. Na przykład jak jedziemy i jakiś samochód jedzie z bocznej uliczki, to staje mi przed oczami bardzo realistyczny obraz, jak się zderzamy. Widziałam już tyle scenariuszy, że internet by się skończył zanim bym wszystkie wyliczyła. Ale to nie ważne.

Wszystko już spakowane. Wpadłam tylko żeby, no żeby powiedzieć, że wrócę za tydzień. Bo nawet jakby tam był internet, nie będę pisać przy rodzicach. Kiepsko tam będzie z dietą ale się postaram z całych sił.

Więc, do zobaczenia (?) Do poczytania? ;)



Nie budujcie takiego płotu. Możecie osiągnąć wszystko =]

poniedziałek, 21 lipca 2014

Czyż jest lepszy czas na zmianę niż poniedziałek?

Ohayo!




Obudziłam się rano z tą myślą. Przetrwać. Dziś jest ten dzień. Ten, w którym wszystko zmienię.
I tak się stało.

Podjęłam decyzję.
1. Jem minimum 400kcal, maximum 750kcal. (Jakby kogoś ciekawiło dlaczego tak, to max obliczyłam sobie na kalkulatorze)
2. I ćwiczę. Jak dawniej.
Szkoda, że dziś nie zrealizowałam pierwszego postanowienia...

Bilans:
- dwa kawałki arbuza - 50kcal
- dwa jabłka - 72kcal
- warzywka na patelnię na wodzie ~ 100kcal (spójrzmy prawdzie w oczy. Na 100% tyle ich tam nie było, no ale wolę zawyżyć, niż zaniżyć)
- banan - 115kcal
Rzem: 337kcal
Może dobiję do 400kcal, ale szczerze w to wątpię, bo ten banan to jest dopiero w moich planach.

Ćwiczenia:
-5 pompek (jakby kogoś ciekawiło to szalona Hana robi pompki męskie)
- 60 - przysiadów, brzuszków i motylków
- 120 - unoszeń i skrętoskłonów

Ćwiczę już tak chyba 4 dzień z rzędu, więc mogę powiedzieć, że wracam do czasów świetności. Wszystkowidząca Melodyjko, nie mówiłam, że mi się uda? : )

Jak to jest, że gdy jestem głodna mam więcej energii? Może kiedyś rozwiążę tą zagadkę.

Muszę się iść pakować. Jutro o godz.23. wyjeżdżamy nad morze. Aczkolwiek dodam jutro posta. Planuję jutro dzień na jogurtach, ale nie wiem czy mi wyjdzie. Nad morzem będę przez tydzień i nie wiem, czy będę mieć tam WiFi, ale na wszelki wypadek biorę laptopa.




Zamknęłam rozdział porażek.
I już do nich nie wrócę.
Od dziś przede mną stoi zwycięstwo.

Wiecie co zrobiłam?
Ścięłam włosy.
Do ramion.
No cóż. To przecież "tylko" 25cm krócej.
Jak to mówią, chcesz coś zmienić, to zacznij od fryzury :P

Niech motywacja będzie z Wami =]