czwartek, 21 sierpnia 2014

Na drodze do zdrowia?

Ohayo!


Jak w tytule. Tak często zmieniam zdanie. Narazie działam bez konkretnego planu. Plan diety mamy? Mówiłam, że ona długo nie wytrzyma. W jej pracy ciężko o jakąkolwiek stałość. Ale ja nie o tym. Dalej jestem w szoku postojem wagi. Oczywiście szoku pozytywnym. W moim mózgu było zakodowane 800kcal=za dużo = nie chudniesz= tyjesz. A teraz na moich oczach dokonuje się równanie 800kcal = dalej poniżej zapotrzebowania = i tak chudniesz. I ogólnie w mojej głowie zrodziła się myśl:
Wszyscy obiecują, że wyjdą z niskich bilansów. Nikt nie wychodzi. Wszystkie boją się, że przytyją. Ktoś musi być tą pierwszą. Dlaczego nie ty? Z 500kcal wskoczyłaś na 800kcal i nic się nie stało. No dobra, te 0,5kg to jest mrugnięcie okiem. Pomyśl. Jesteś w tym od października 2013r. Co osiągnęłaś? Ważyłaś 50kg na starcie. Powiedzmy sobie szczerze. Tylko nogi miałaś wtedy chudsze. Odrobinkę. To dwa/trzy tygodnie 8minute i pstryk już jesteś lepsza. Do jakiej wagi doszłaś przez te 10miesięcy 58kg? Aplauz. Jestem dumna. A teraz pomyśl tak szczerze. Wiesz dlaczego tak się stało? Bo za mało się starałaś? Nie kochana. Popadłaś w krąg. Malutko, umiarkowanie i bardzo dużo kcal. Czasem wplatałaś tam głodówki. Teraz już prawie tydzień jesz 800kcal. Czasem ciut więcej. Czujesz różnicę? Czuję. Kiedy? Gdy włączam radio i chcę tańczyć. Patrzę w lustro i nie widzę obrzydliwej besti. A co widzisz? Widzę dziewczynę. Z ciemnymi włosami do ramion i niezidentyfikowanym kolorem oczu. Gdy na nią patrzę wkrada się myśl "Lepiej by wyglądała, gdyby schudła". Ale wtedy drugi głos mówi: "I co jej to da?" Schudnięcie i taki tok myślenia nic mi da. Muszę pracować nad sylwetką. 

Kto się ze mną założy, że przy wadze 45kg i tak uważałabym się za 'zbyt grubą'?
Pewnie nikt, bo to zbyt oczywiste, a każdy zna już ten scenariusz.

A więc. Co ja widzę w twej przyszłości... To znaczy kiedy? Gdy skończysz pisać posta i aż do końca Twojej przygody, aż osiągniesz swoje cele a ten blog zmieni się w dziennik. Dziennik szczęśliwej dziewczyny, która wygrała życie. Bo balansowała na krawędzi życia i śmierci. Ale ktoś ją popchnął. Popchnął, i dzięki tej osobie poślizgnęła się na granicy i wpadła w życie. A teraz mi nie przerywaj. Widzę dietę. od 800 do 1000kcal. Maksymalnie 1200kcal minimalnie 700kcal. I widzę ćwiczenia. Oczywiście wyzwanie. Te 30 dni. To miesiąc próby. Miesiąc pracy nad sobą. Miesiąc trudu i łez. Ale również mam nadzieję, miesiąc zwycięstwa. Miesiąc, który wniesie do Twojego życia doświadczenie.
Wiem, że będzie ciężko. Wiem, że przez pierwsze dni waga może skakać. Wiem, że będziesz cierpieć, ale wiem również, że dasz radę. A pewnego dnia. W szkole. Na długiej przerwie. Zjesz drożdżówkę. Tak słońce, tą pyszną drożdżówkę, do której Twój tato dodaje jakiejś magii. Wiem, że teraz ta wizja napawa Cię przerażeniem, i wiem, że z czasem to uczucie zgaśnie.

Nie napiszę, że mam łatwiej niż Wy. Nie napiszę, że nigdy nie byłam w tym tak głęboko, bo tylko ja wiem co się działo w mojej głowie. Tylko ja wiem jak czekałam do późnej nocy aż wszyscy zasną by wykonać swoje ćwiczenia. Jak wychodziłam z domu, gdy babcia gotowała. Jak okłamywałam rodziców mówiąc "Byłam w szkole na obiedzie". Bo dotarło to do mnie dopiero teraz. Okłamywałam ich przez prawie cały rok a nic mi to nie dało. Nic? Och przepraszam. Mam tylko parę blizn na udzie, z najgorszego okresu, o których wiem tylko ja i może niektórzy wtajemniczeni. Pamiętam moje paznokcie, łamiące się przy lekkim uderzeniu i rozdwajające przy pierwszej lepszej okazji. Pamiętam włosy, których niezliczone ilości wyciągałam dziennie ze szczotki. Oraz pamiętam siłownię. Pamiętam Ko (taka jedna koleżanka z klasy którą lubię) "Hano, starczy Ci bo padniesz" "Jeszcze tylko minutka" A to była bieżnia. Minutka zmieniła się w dwie, a dwie w trzy, aż licznik pokazał 200spalonych kalorii. Po czym zeszłam i pociemniało mi przed oczami. Ile wtedy wynosiły moje bilanse? 500kcal było barierą nie do przebicia. Niczym w Gothic'u (taka gra) próbujesz przejść przez barierę, razi Cię prąd. Proste równanie, nie możesz iść dalej, nie możesz jeść więcej. 

Nie napiszę, że mam łatwiej. Każdy ma tak samo trudno. Niedowaga nie oznacza anoreksji. To choroba psychiczna. Możesz być otyły klinicznie i ją mieć.

Pamiętajcie, że najtrudniej jest wykonać pierwszy krok.




*DDDDZ* *Drobna Dopiska Dla Dobrego Zrozumienia*
Zabrzmiało to jakbym chciała odejść.
Hahaahahaahhaahahahah
Tak łatwo się mnie nie pozbędziecie ;)
Dalej daleka droga przedemną, ale najtrudniejszy kawałek już przeszłam. Przekroczyłam barierę.

Bilans:
- 1/3 woreczka ryżu brązowego (110) z jogurtem(165)
- dwa wafelki(8) + 2x pół plastra sera(40)
- 1/3 woreczka ryżu brązowego(110) z warzywkami na patelnię(nie oszukujmy sie w praktyce to na opakowaniu pisało "Zupa jarzynowa" xd co nie zmieni faktu, że potraktowałam to jako warzywka na patelnię(60)
- jabłko(40)
Razem: 533kcal
Ale dzień się jeszcze nie skończył :P Jeszcze mam w planach
- kawa z mamą(tak na prawdę to z mlekiem, a inka to nie kawa, a wypiję ją z mamą, w sensie w towarzystwie mamy)(30)
- wafel(40) i reszta jogurtu(165)
Razem: 768kcal
Nie dobiję. Trudno. Wybaczam sobie. Jutro zaszaleję.
Tia. Jutro Harry w tv. Jak przestanie padać to pójdę na ogród wykopię sobie kartofli i marchewki i je sobie upiekę. Będę miała chipsy ^^ A przynajmniej (nie)żałosną podróbkę, tego jakże kalorycznego przysmaku.

Ćwiczenia:
- 10 pompek
- 40 nożyc
- 50 brzuszków, przysiadów i motylków
- 100 unoszeń i skrętoskłonów
- 8 minute legs


B. praktycznie nic dziś nie zjadł. Kanapkę z serem(120) i kopytka(75) a mama nic mu na to. Głupi bachor. Dlaczego tylko mnie pilnują z jedzeniem. Stop. Pilnowali. Li. z jedzeniem. Głupie dziecko, głupie. To, że wczoraj rzygałeś nie znaczy, że dziś masz nic nie jeść.

Oddychaj. Co on Cię obchodzi? Ma bardziej widoczne obojczyki i wystają mu łopatki. On ma 11lat. Jego budowa się jeszcze zmieni. Jest szczuplejszy. Masz bardziej płaski brzuch. On waży 40kg. On jest dzieckiem. A ty. Ty w sumie też jesteś jeszcze dzieckiem, ale walczysz o wspaniałą sylwetkę. A co jeśli on się świadomie głodzi? Serio? B. świadomie głodzi? Nigdy nic nie wiadomo. Idź lepiej wypij tą kawę. Inka to nie kawa. I tu się zgodzę.

~~ . ~~

Jeszcze takie małe info: Do ludzi którzy mają moje gg. przez jakiś czas mnie nie będzie na nim. Mam gg w telefonie. Na którym aktualnie nie mam pamięci systemowej (o co chodzi, praktycznie nic na niej nie mam -_-") i nie mogę zaktualizować tej właśnie aplikacji.

Niech moc będzie z Wami.
(O 19 Gwiezdne wojny)
(-_-"" Masz prawie 15 lat)
(I czo z tego?) :D

9 komentarzy:

  1. Bardzo mądry post, ja jakiś czas temu 'przełączyłam' się na taki sposób myślenia co Ty i przeszłość owszem, powraca, jednak co raz rzadziej i z co raz mniejszą siłą. Bywają chwile zwątpienia, ale jakoś sobie radzę. A Tobie życzę tego samego- wygraj z tym podstępnym głosikiem w głowie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej! Ej! Ja tu każdego dnia przekraczam moje magiczne 300 łobuziaro ♥ I wiesz co? Żeby Ci było raźniej też przejdę na 800. Szaleństwoo. Ja i 800 kcal, o matko. Przełom jak nic. Sprawiłaś mi ogomną przyjemność tym postem promyczku. Dumna jestem, że w końcu powolutku otwierasz oczy na pewne sprawy. Jesteś wspaniała. Kocham Cie *Black Melody*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Melodyjko moja kochana, trzymam Cię za słowo i będę przypominać, oj będę!
      Co do Ciebie, Haniu, to bardzo się cieszę, że otwierasz oczy. Też z tego wychodzę, co prawda jestem w tym krócej niż Ty, ale to chyba nawet lepiej, że ana nie zdążyła kompletnie mnie oślepić. Cieszę się, naprawdę. Jestem tu pierwszy raz i w ogóle Cię nie znam, ale wierzę, że sobie poradzisz. Na początku jest trudno, ale możesz mi obiecać, że się nie poddasz? Jedna porażka to nie powód do powrotu w objęcia sukowatej Any (pewnie o tym wiesz, ale przypominam, bo mi samej zdarza się zapomnieć). Najważniejsze teraz dla Ciebie, to zaakceptowanie siebie i zapewne będzie to trudniejsze niż głodówki/dieta, ale kto mówi, że nie dasz rady? Dasz! Kto jak nie Ty?

      Pozdrawiam, Tina

      Usuń
  3. Jejku wreszcie ktoś się na to odważył! Dziękuję Ci Hana, Słońce ♥ Dodałaś mi pozytywnej energii której mi trzeba było. Chciałbym równie kolorowo widzieć przyszłość. Będę Cię wspierać w tej drodze do normalnego życia. Jedzenie nie może być najważniejsze w życiu, dieta to nie wszystko. Niezależnie od tego ile będziesz ważyć ważne jest to byś się czuła ze sobą dobrze i cieszyła się z życia. Tego Ci życzę.
    Co do rodzeństwa.. wreszcie któs mnie pod tym względem rozumie. Mnie też tak złość ogarnia jak widzę ile moja siostra je x.x Musimy jakoś to olać, nie zwracać uwagi.. Tylko jak? Ostatni tak sobie myślałam, a co jej z tego, że tak robi? I wiesz, doszłam do pewnego wniosku. Tak naprawdę to ja będę lepsza od niej, kiedy zacznę odżywiać się normalnie. Szczupła i zdrowa. A ona? Schorowana. Będzie miała czego chciała. Dlatego najlepiej się nie przejmować, spróbuj popatrzyć na B. w ten sposób ;]
    Trzymaj się, powodzenia w realizacji planu ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem z Ciebie dumna. Ja robię teraz Lunabelle Diet, ale jem więcej niż jest przewidziane, bo nie wliczam owoców i warzyw, a w dniach głodówek piję soki.
    (Tyle by było z mojej terapii...)
    Trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  5. kurcze, Hana :D Jak jeszcze gdzieś usłyszę, że odchudzające się laski to zakompleksione smutasy, to go odstrzelę. Albo tu go przyprowadzę. Strasznie motywuje ta twoja pozytywna energia i rozsądek, jak zresztą widać po komentarzach dziewczyn powyżej ;) Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  6. dziękuję Ci. zmusiłaś mnie do myślenia.
    gratuluję odwagi, przekroczenia tej "granicy", postawienia tego pierwszego kroku.
    jestem z Tobą :)
    idealna900.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepis na owsiankę :p
    Kupuję płatki owsiane górskie.
    Pół szklanki (od nutelli) wody, zagotowuję na kuchni. Odstawiam na wolny gaz i dodaję 3łyżki płatków. Gotuję na wolnym ogniu przez ok 10 min. VOILA, gotowe : )
    a motywacja faktycznie dobra, prawdę mówiąc dzisiaj czuję przypływ siły. Wczoraj udało mi się przezwyciężyć chęć sięgnięcia bo bułeczkę maślaną od mojej babci, wygrałam! Mały sukces : )
    a nad sylwetką musimy pracować razem. Podoba mi się Twój post i uważam, że zdrowe jedzenie może lepiej wpłynać na nasze odchudzanie, niż mało efektywne głodówki.

    OdpowiedzUsuń